Patrz! synek spoczywa
Przy łozu matczyném,
A matka troskliwa
Czuwa po-nad synem,
Sen skrzydły błogiémi
Powieki dla ziemi
Zamknione, myśl swémi
Marzeńmi rozrywa.
To chłopczyk tam źmierza
Gdzie dziwem ujęty
Na piaskach nadbrzeża
Postrzega djamenty;
To słońca płonące,
To widzi tańczące
Dziéwczęta słynące
Wszystkiémi ponęty.
Myśl igra wesoła,
Słuch mami i oczy,
Z wód głębi dokoła
Śpiéw zabrzmiał uroczy;
Siostry mu zładniały,
Ojcu znikł włos biały,
Matce się dostały
Skrzydełka anioła.
Gdzie bądź okiem ruszy
Coś widzi dziecina,
Tu dészcz kwiatki pruszy.
Tam kwitnie dolina;
Tu po stawie chybka,
Igra złota rybka,
A od wiatru gibką
Skrzypiąc gnie się trzcina.
Spij jeszcze dziecino,
Spij moje kochanie!
Tyś pojąć nie w stanie,
Dokąd dni twe płyną.
Jak liść suchy w lesie,
Pęd wody cię niesie,
Choć stajesz przy krésie,
Spisz jeszcze dziecino.
I w drodze twéj, dziécię!
Sen mileć kołysał,
Boś jeszcze przez życie
Troski nie wysysał, —
Niewinność cię broni
Od zgryzot pogoni,
I wiek ci na skroni Jutra nie zapisał.
Jednak matka tkliwa
Dogląda go we śnie,
A widząc boleśnie
Okiem serca bliskiém,
Że sen trwogę zdradza
Westchnieniu przeszkadza —
I uśmiéch sprowadza
Na usta uściskiem.