Siedzi zajączek pod miedzą,
A myśliwi o nim nie wiedzą;
Po chróścinie zaszczuwają,
Trąbią, krzyczą i wołają
Na niego.
Zając w knieji śpi, dyszy,[2]
A myśliwi zmokli jak myszy,
Po chróścinie rozpuścili
Konie, szaty porosili,
Także psy.
Zając siedzi pod knieją,
A myśliwi z wielką nadzieją
Chcą, żeby go wystraszyli,
Wystraszywszy odmienili
Las w psiarnię.
Wysforowali swe ogary,
Krzyczą niewymownie bez miary,
Już i trąbki się ozwały,
Już się rozległ głos niemały
Tam, tam, tam.
Jedni krzyczą w borze weseli,
Chociaż chleba ani widzieli,
Drudzy pod borem czekają,
Pilnie patrzą i słuchają
Muzyki.
Zając skoro trąbki usłyszał,
Bieży prędko aż się zadyszał,
Wybiegł nieborak na pole,
Jedni w górze, drudzy w dole
Czekają.
Radzi mu, a on ich nie wita,
Od strachu i drogi nie pyta,
To brózdą, to przez zagony
Bieży prędko, choć strudzony,
Jak może.
Obejrzy się zając po chwili,
A myśliwi charty spuścili:
Wszyscy gonią nadszczuwając,
A on sobie przemyślając
Narzeka:
Cóżem jak komu zawinił
Lub takiego złego uczynił?
Ja ubogi trawką żyję,
Zamiast wina rosę piję
Sierota.
Siedzę sobie w zbożu jak w domu,
Nie uczynię szkody nikomu:
Jeźli téż w kapuście siadam.
Po listeczku na dzień zjadam,
Nie jak wół.
Wołu nie wywiodę z obory,
Ani nie wyłupię komory,
Nie porwę się na zabicie,
Nie strzelę, bo i mnie życie
Jest miłe.
Gęsi, kur, kaczek nie trapię,
Śpiąc patrzę, nie krzykam, nie chrapię,
Nie przebudzę i czujnego,
Nie rozgonię i małego
Ptaszęcia.
I z drogi zawsze schodzę każdemu,
Chociaż i dziecięciu małemu,
W lesie nie odrę nikogo,
Przecię się zemną tak srogo
Obchodzą.
Nie wiem, com takiego uczynił,
Com panom myśliwym zawinił,
Że tak wielu mnie jednego
Gonią zwierza ubogiego
Jak zdrajcę.
A chowają na mnie ogary,
Puszczają do lasa bez miary:
Więcéj ich kosztuje strawa,
Niżeli ze mnie potrawa
Na stole.
Bo u mnie mięso konina,
Ale tylko zdobi słonina,
Cąber szpérką naśpikują
I na smalcu przygotują
Podlewą.
Gdy mi na dobrą noc zagrają,
To tu żaczek witają;
A ja nieborak w żałości
Naskakać się do sytości
Nie mogę.
Gonią, trąbią, krzyczą; ja macham,
Tu zaś ich charapu nie słucham,
A gdy ja charty zobaczę,
Nie uciekam, ale skaczę
Od strachu.
Rozforowane już charty,
Rączo lecą w skok zażarty,
A tu, tu, tu, sa, sa, sa, sa,
Już zajączek blisko lasa,
Już on pan.
Postanęli wszyscy w paradzie,
Myśląc zajączkowi o zdradzie;
Cetnar prochu wystrzelali,
I zajączka nie dostali. —
Żal by cię!