Sosna (Lange, 1913)

SOSNA.

U stóp ja twoich leżę, sosno niebotyczna,
I patrzę na wyniosłe twe zielone szczyty —
I płuca mi rozszerza twoja woń żywiczna,
A myśl — jak rozbujany ptak — leci w błękity.

O, jakież mi pielgrzymki twoja zieleń szepce!
Boś ty drzewem wędrowców. Białe twoje deski
Były mi pierwszą łódką żeglowań; w kolebce
Unosiłaś mą duszę w marzeń świat niebieski.

I dziś, gdy oczy zamknę na świata orkany —
Na łożu z twoich desek, na białem twem łonie,
Płynę do złotych rojeń ziemi obiecanej,
Tyś mi nawą, falami — twe żywiczne wonie.

A oto przyjdą ludzie, co ostrzem siekiery
Wyciosają twój smukły pień — na maszt wysoki

Niby wieżę patrzącą w krańce świata cztery
I pchną cię na okręcie — na morskie potoki.

I uniesiesz mię, sosno, na zamorskie światy,
Na tajemnicze wyspy, tęczą malowane,
Gdzie w balsamach eteru duchów rój skrzydlaty
Śpiewa nieznane pieśni — do snu kołysane.

Ale inne mi jeszcze wędrowanie wróży
Białe pnia twego serce, ramion twych zieloność:
Trumnę będę miał z ciebie, śpiesząc do podróży —
Do podróży ostatniej — za świat, w nieskończoność!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Lange.