Sowa, zięba i krogulec
- W zielonym, miłym gaiku
- Przy jasno-chłodnym strumyku,
- Na wierzchu dawnego dęba,
- Gdzie woda i żyr gotowy,
- Żyła nieszczęsna zięba
- Pod srogą przemocą sowy;
- Ale jakie biedne życie!
- Jęczała nieboga skrycie
- Nad rodu całego losem.
- Sowa coraz nowym ciosem
- Szkody jej srogie zadawa,
- Bez względu na ptasze prawa.
- Gwałty wszędzie rozpościera;
- Wszystko psuje i zabiera.
- Nieraz znienacka przyleci
- I źrzuciwszy zięby dzieci
- W jej gniazdo (pani nadęta)
- Wkłada swe własne sowięta.
- W tak przykrym stanie
- Płacz i narzekanie
- Zostały biednej ptaszynie.
- Alić na bliskiej jedlinie
- Siedział krogulec mocny, lecz wspaniały,
- I widząc ród ptasząt mały
- Pod strasznym gwałtem ugięty,
- Szlachetną litością zdjęty,
- W urzędzie pełnomocnika
- Wysłał do zięby słowika
- Z szczerym nad nią użaleniem
- I z przyjaźni oświadczeniem.
- Pełniąc swoje obowiązki
- Siadł poseł na brzegu gałązki,
- Gdzie było zięby mieszkanie,
- I tam przez słodkie śpiewanie
- Jej się niedoli lituje,
- Pomoc pewną obiecuje
- Naprzeciw gwałtom tyrana.
- Na głos ten zięba stroskana
- Z radością nadstawia ucha
- I już podchlebna otucha
- W smutnym sercu radość nieci,
- Już jej maleńkie dzieci
- Na głos tak wdzięczny, tak miły
- Z gniazda główki wystawiły.
- Zazdrosna sowa, że posłaniec nowy
- Taką odmianę sprawił swymi słowy,
- Zaczęła także z swej strony
- Wrzeszczeć przykrymi tony,
- Lecz próżno, każdy zrozumie,
- Bo sowa śpiewać nie umie.
- Wtem już śmielsza zięba mała
- Więcej słowika słuchała.
- Gniewem okrutnym przejęta,
- Gdy się sąsiadka zawzięta
- Rzuca, nadyma i gniewa,
- Że skuteczniej słowik śpiewa,
- Zięba tak do niej mówiła:
- "Moja ty pani miła,
- Kto się nade mną lituje,
- Kto mię wspierać obiecuje,
- Kto przyjemniej do mnie gada,
- Tegom wdzięczniej słuchać rada.
- Ty się dziwić nie przestajesz?
- Ty, co mnie szarpiesz lub łajesz!".