Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/490: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 4: Linia 4:
{{tab}}— Wiesz pan co — rzekł — ja mam już dla waćpana na myśli dzierżawę. O kilka mil stąd mieszkają Boguszowie, rodzina zacna i majętna. Ci mają dobra rozrzucone, on sam takiego gospodarstwa dopilnować nie może, szczęściem dla niego będzie, gdy uczciwego człowieka znajdzie, z którym bezpiecznie miéć do czynienia.<br />
{{tab}}— Wiesz pan co — rzekł — ja mam już dla waćpana na myśli dzierżawę. O kilka mil stąd mieszkają Boguszowie, rodzina zacna i majętna. Ci mają dobra rozrzucone, on sam takiego gospodarstwa dopilnować nie może, szczęściem dla niego będzie, gdy uczciwego człowieka znajdzie, z którym bezpiecznie miéć do czynienia.<br />
{{tab}}— Ale jakże tak obcesowo wpaść? — rzekłem.<br />
{{tab}}— Ale jakże tak obcesowo wpaść? — rzekłem.<br />
{{tab}}— Znajdziemy chwilę sposobną i kogoś, co tam w tym domu jest położony; pojedzie się od tak w odwiedziny, i może się tam coś złożyć. Ludzie wielce grzeczni, mili, a gościom radzi, bo i staruszka się rozerwie.<br />
{{tab}}— Znajdziemy chwilę sposobną i kogoś, co tam w tym domu dobrze jest położony; pojedzie się od tak w odwiedziny, i może się tam coś złożyć. Ludzie wielce grzeczni, mili, a gościom radzi, bo i staruszka się rozerwie.<br />
{{tab}}Chciałem spytać o szczegóły, ale Moskorzewskiego odciągnięto, i na tém się skończyło, tylkom Boguszów zapamiętał. Tańcowaliśmy dnia tego do upadłego i nie rozeszli aż nad rankiem. Dano nam ze Zbąskim stancyjkę osobną do przespania się w oficynie; gdyśmy tam zaszli, a choć pomęczeni ale rozbawieni, rychło zasnąć nie mogli, o różnych rzeczach rozmawiając, powiadam Zbąskiemu:<br />
{{tab}}Chciałem spytać o {{Korekta|szczegeły|szczegóły}}, ale Moskorzewskiego odciągnięto i na tém się skończyło, tylkom Boguszów zapamiętał. Tańcowaliśmy dnia tego do upadłego i nie rozeszli aż nad rankiem. Dano nam ze Zbąskim stancyjkę osobną do przespania się w oficynie; gdyśmy tam zaszli, a choć pomęczeni ale rozbawieni, rychło zasnąć nie mogli, o różnych rzeczach rozmawiając, powiadam Zbąskiemu:<br />
{{tab}}— Jacy to Bogusze, co mi u nich Moskorzewski stręczy dzierżawę?<br />
{{tab}}— Jacy to Bogusze, co mi u nich Moskorzewski stręczy dzierżawę?<br />
{{tab}}— Jacy Bogusze? — odezwał się Zbąski śmiejąc — otoś mi doskonały. Boguszów i Bohuszów z różnemi przydomkami w Litwie, w Koronie i na Rusi moc wielka. Familia znaczna, rozrodzona, są i majętni, są i ubożsi, nie wiem, o których ci mówił. Domyślam się jednak, że nie o innych, tylko o tych, co w Zabłociu mieszkają i dlatego ich Boguszami–Zabłockimi nazywają.<br />
{{tab}}— Jacy Bogusze? — odezwał się Zbąski śmiejąc — otoś mi doskonały. Boguszów i Bohuszów z różnemi przydomkami w Litwie, w Koronie i na Rusi moc wielka. Familia znaczna, rozrodzona, są i majętni, są i ubożsi, nie wiem, o których ci mówił. Domyślam się jednak, że nie o innych tylko o tych, co w Zabłociu mieszkają i dlatego ich Boguszami–Zabłockimi nazywają.<br />
{{tab}}— Cóż to za ludzie? {{kor|spytałem|— spytałem}}.<br />
{{tab}}— Cóż to za ludzie? {{kor|spytałem|— spytałem}}.<br />
{{tab}}— Najszanowniejsi w świecie — rzekł Zbąski. — Starościna, staruszeczka, anioł dobroci kobieta, mąż jéj, jeszcze od niéj starszy, żyją jak para siwych gołębi, syna jedynaka stracili — służył w wojsku.<br />
{{tab}}— Najszanowniejsi w świecie — rzekł Zbąski. — Starościna, staruszeczka, anioł dobroci kobieta, mąż jéj, jeszcze od niéj starszy, żyją jak para siwych gołębi, syna jedynaka stracili — służył w wojsku.<br />