Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/443: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Himiltruda (dyskusja | edycje) m drobne redakcyjne |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{ |
{{c|'''{{tns|45. }} {{roz*|Skarb.|0.2}}'''|w=130%|po=30px}} |
||
{{---|40}}<br |
{{---|40}}<br> |
||
{{tab}}Wdowa po Imć panu kasztelanie bracławskim, która w późnym wieku zmarła i pochowaną została w rodzinnym grobowcu u fary w Kamieńcu Podolskim, kobiéta dziwnie spokojnego i przytomnego umysłu do zgonu, zwykła była poufałym przyjaciołom opowiadać nieraz, jak nieboszczyk jéj mąż, naówczas podczaszyc bracławski, przyszedł do jéj ręki.<br /> |
{{tab}}Wdowa po Imć panu kasztelanie bracławskim, która w późnym wieku zmarła i pochowaną została w rodzinnym grobowcu u fary w Kamieńcu Podolskim, kobiéta dziwnie spokojnego i przytomnego umysłu do zgonu, zwykła była poufałym przyjaciołom opowiadać nieraz, jak nieboszczyk jéj mąż, naówczas podczaszyc bracławski, przyszedł do jéj ręki.<br /> |
||
{{tab}}Kawaler to był podówczas pięknego rodu, który się z najlepszemi w Rzeczypospolitéj mógł mierzyć, ale dziwnemi losy, szczególniéj wojnami, w których dziad i ojciec służyli na własnym żołdzie, podupadły tak, że mu się parę wsi zostało i zameczek opustoszały, w którym mieszkać nie było można jeno sowom i puszczykom. W jednéj ze wsi dwór stary mieścił jego kawalerskie gospodarstwo; niewiele-by był o to dbał, bo pieszczochem nie był, a na łowach głównie czas przepędzał, ale gdy pannę wojewodziankę Anielę zobaczył i zakochał się, dopiéro mu ubóstwo zaciężało. Człek był takiego humoru, że choć go owa miłość bez nadziei trapiła, z wesołą twarzą mawiał, gdy go prześladowano, iż mu panny nie dadzą: — A no! dobrze i popatrzyć, miło i powzdychać, choć wspomnienie potém zostanie. Pannę inny weźmie, a ja się uraduję, żem ją czcił i kochał!<br /> |
{{tab}}Kawaler to był podówczas pięknego rodu, który się z najlepszemi w Rzeczypospolitéj mógł mierzyć, ale dziwnemi losy, szczególniéj wojnami, w których dziad i ojciec służyli na własnym żołdzie, podupadły tak, że mu się parę wsi zostało i zameczek opustoszały, w którym mieszkać nie było można jeno sowom i puszczykom. W jednéj ze wsi dwór stary mieścił jego kawalerskie gospodarstwo; niewiele-by był o to dbał, bo pieszczochem nie był, a na łowach głównie czas przepędzał, ale gdy pannę wojewodziankę Anielę zobaczył i zakochał się, dopiéro mu ubóstwo zaciężało. Człek był takiego humoru, że choć go owa miłość bez nadziei trapiła, z wesołą twarzą mawiał, gdy go prześladowano, iż mu panny nie dadzą: — A no! dobrze i popatrzyć, miło i powzdychać, choć wspomnienie potém zostanie. Pannę inny weźmie, a ja się uraduję, żem ją czcił i kochał!<br /> |