Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/103: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Problemy
+
Przepisana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Pewno jeszcze więcej były by mu ciotki „naprzyrzynały“, bo się już i drugie „sadziły“ — lecz już wołali po raz drugi pa wieczerzę — bo już wszystko gotowe — a zatem wszystkim trzeba się było udać do izby.<br>
{{tab}}Pewno jeszcze więcej były by mu ciotki „naprzyrzynały“, bo się już i drugie „sadziły“ — lecz już wołali po raz drugi pa wieczerzę — bo już wszystko gotowe — a zatem wszystkim trzeba się było udać do izby.<br>
{{tab}}Po drodze jeszcze wyrywa się Baśka:<br>
{{tab}}Po drodze jeszcze wyrywa się Baśka:<br>
{{tab}}— Ciotuchno, ta stara Rałnka to niócha jek chłop! — a gdy tu wszyscy wybuchli w śmiech, potwierdza: Jół, joł, ja to sama zidziała, jek wziąła szos, to ji sia aż łoczy przewróciły.<br>
{{tab}}— Ciotuchno, ta stara Ráłnka to niócha jek chłop! — a gdy tu wszyscy wybuchli w śmiech, potwierdza: Jół, joł, to sama zidziała, jek wziąła szos, to ji sia aż łoczy przewróciły.<br>
{{tab}}Wchodząc do izby słyszą wuja wołającego na cały głos: „zolo pyk! aby raz waju dostana do nogi!“ wygrał, ale bez „prymyji“, każdy musiał mu zapłacić — po dwa feniki. Nawet tynfy<ref>tynfa, cienki srebrny dwutrojak = 20 fen., gudak = 20 fen.</ref> nie odegrał. A co za radość z lego, wszyscy mu winszowali. Lecz on tylko żałował, że już przestać trzeba, bo teraz szczęście na jego stronę się „przewaluto“; już zapóźno, bo nacierają do wieczerzy, a karciarze muszą, choć niechętnie ustąpić z pola walki, które tak długo w pocie czoła zajmowali.<br>
{{tab}}Wchodząc do izby słyszą wuja wołającego na cały głos: „zolo pyk! aby ráz wáju dostana do nogi!“ wygrał, ale bez „prymyji“, każdy musiał mu zapłacić — po dwa feniki. Nawet tynfy<ref>tynfa, cienki srebrny dwutrojak = 20 fen., gudak = 20 fen.</ref> nie odegrał. A co za radość z tego, wszyscy mu winszowali. Lecz on tylko żałował, że {{roz|już}} przestać trzeba, bo teraz szczęście na jego stronę się „przewaluło“; już zapóźno, bo nacierają do wieczerzy, a karciarze muszą, choć niechętnie ustąpić z pola walki, które tak długo w pocie czoła zajmowali.<br>
{{tab}}Nareszcie gospodyni z kucnarkami dostały gości usadowić do stołów, które się uginały pod potrawami o miłym zapachu. 1 nos miał tu swój kiermas.<br>
{{tab}}Nareszcie gospodyni z kucharkami dostały gości usadowić do stołów, które się uginały pod potrawami o miłym zapachu. I nos miał tu swój kiermas.<br>
{{tab}}Uciszyli się wszyscy wstając do modlitwy.<br>
{{tab}}Uciszyli się wszyscy wstając do modlitwy.<br>
{{tab}}Tedy każdy brał śpiesznie na swój talerz i zjadał, co mu lubo, albo co mu najbliżej było — bo Spręcowscy już zaprzągać kazali. Z początku nawet rozmowy nie było.<br>
{{tab}}Tedy każdy brał śpiesznie na swój talerz i zjadał, co mu lubo, albo co mu najbliżej było — bo Spręcowscy już zaprzągać kazali. Z początku nawet rozmowy nie było.<br>
{{tab}}Tylko pusty Michałek, odpędziwszy głodnego ogląda się za Ewą, a gdy ją zoczył, zaraz pyta się — Jewko, ja bym też chciał ziedzieć, jekie lytoły ludzie na Mazurach mają, bo łu naju to sia rycho wszyscy na „ski“ nazywawa.<br>
{{tab}}Tylko pusty Michałek, odpędziwszy głodnego ogląda się za Ewą, a gdy ją zoczył, zaraz pyta się
— Jewko, bym też chciáł ziedzieć, jekie tytoły ludzie na Mazurach mają, bo łu náju to sia rycho wszyscy na „ski“ nazywáwa.<br>
{{tab}}— A na Mazurach — odpowiada Ewa — mało mamy tytołów na „ski“, choc i takie się zdarzą. Pozient ci kilka nasych nazwisk: Cwalina, Duda, Wądułek, Bębenek, Bruderek, Wrzodek, Bury, Kusy, Kęsy, Zołty, Robacek, Skiędziel, Deptuła, Maślanka,
{{tab}}— A na Mazurach — odpowiada Ewa — mało mamy tytołów na „ski“, choc i takie się zdarzą. Poziem ci kilka nasych nazwisk: Cwalina, Duda, Wądułek, Bębenek, Bruderek, Wrzodek, Bury, Kusy, Kęsy, Zołty, Robacek, Skiędziel, Deptuła, Maślanka,