Strona:Stanisław Przybyszewski - Powrót.djvu/114: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Status strony | Status strony | ||
- | + | Uwierzytelniona | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
{{tab}}Miał wrażenie, że jest na jakimś wysokim szczycie: raz po raz tonął całkiem w oceanie grubej mgły i na jeden krok przed sobą nic nie widział — raz po raz rozrywały się na chwilę ciężkie zwały mgieł, i widział jak przez wązkie okienko, wykrawek piętrzących się wokół niego gór, i znowu nic: tylko mgły. A przecież na to się wdzierał w straszliwym trudzie, by ujrzeć ten ruchomy kamień na szczycie, jak się z Januszem w przepaść stacza — a może to była właśnie ta śmierć, którą trzeba naprzód puścić, by sama prowadziła i nie mogła znienacka z tyłu człowieka pochwycić?<br> |
{{tab}}Miał wrażenie, że jest na jakimś wysokim szczycie: raz po raz tonął całkiem w oceanie grubej mgły i na jeden krok przed sobą nic nie widział — raz po raz rozrywały się na chwilę ciężkie zwały mgieł, i widział jak przez wązkie okienko, wykrawek piętrzących się wokół niego gór, i znowu nic: tylko mgły. A przecież na to się wdzierał w straszliwym trudzie, by ujrzeć ten ruchomy kamień na szczycie, jak się z Januszem w przepaść stacza — a może to była właśnie ta śmierć, którą trzeba naprzód puścić, by sama prowadziła i nie mogła znienacka z tyłu człowieka pochwycić?<br> |
||
{{tab}}— Teraz dostaniemy się na drogę, szepnął Wojtek.<br> |
{{tab}}— Teraz dostaniemy się na drogę, szepnął Wojtek.<br> |
||
{{tab}}Szept Wojtka |
{{tab}}Szept Wojtka w tem ciężkiem milczeniu rozświetlił grube opony mgieł.<br> |
||
{{tab}}Oksza oprzytomniał.<br> |
{{tab}}Oksza oprzytomniał.<br> |
||
{{tab}}Dostali się istotnie na szeroką miedzę, suchą jak pieprz, choć co prawda miałką, jak głęboki dywan perski.<br> |
{{tab}}Dostali się istotnie na szeroką miedzę, suchą jak pieprz, choć co prawda miałką, jak głęboki dywan perski.<br> |