Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/211: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Grobur (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Leśniczy wszedł do sąsiedniego pokoju. Olek, przyglądając się z ciekawością gospodarzowi, poprosił go:<br />
{{tab}}Leśniczy wszedł do sąsiedniego pokoju. Olek, przyglądając się z ciekawością gospodarzowi, poprosił go:<br>
{{tab}}— Niech mi pan opowie, jak się tu wam żyje?<br />
{{tab}}— Niech mi pan opowie, jak się tu wam żyje?<br>
{{tab}}Rulacki zapalił papierosa i zaczął mówić:<br />
{{tab}}Rulacki zapalił papierosa i zaczął mówić:<br>
{{tab}}— Rząd dopomógł nam zabrać się do pracy na tym terenie... Zrobiliśmy, co tylko było w naszej mocy... Las wykarczowaliśmy na wszystkich prawie działkach, rowy odwadniające pokopaliśmy i w znacznym stopniu osuszyliśmy już całą posiadłość... Ha! Nawet na torfowisku sapowatem mamy już łąki, gdzie pasie się bydło i stoją stogi wcale pokaźne... Na takim to ugorze założyliśmy przed ośmiu laty pola, ogrody warzywne, a teraz już i sad owocowy... Chleba nigdy nie kupujemy i włoszczyzny mamy wbród! Poleszucy okoliczni przyjeżdżają do nas przyjrzeć się naszej robocie. Podziwiają szczerze a ten i ów naśladować nas zaczyna, zupełnie tak, jak w pogranicznym pasie wieśniacy wzorują się na gospodarce Kopu<ref>Korpus Ochrony Pogranicza.</ref> i dobrze na tem wychodzą.<br />
{{tab}}— Rząd dopomógł nam zabrać się do pracy na tym terenie... Zrobiliśmy, co tylko było w naszej mocy... Las wykarczowaliśmy na wszystkich prawie działkach, rowy odwadniające pokopaliśmy i w znacznym stopniu osuszyliśmy już całą posiadłość... Ha! Nawet na torfowisku sapowatem mamy już łąki, gdzie pasie się bydło i stoją stogi wcale pokaźne... Na takim to ugorze założyliśmy przed ośmiu laty pola, ogrody warzywne, a teraz już i sad owocowy... Chleba nigdy nie kupujemy i włoszczyzny mamy wbród! Poleszucy okoliczni przyjeżdżają do nas przyjrzeć się naszej robocie. Podziwiają szczerze a ten i ów naśladować nas zaczyna, zupełnie tak, jak w pogranicznym pasie wieśniacy wzorują się na gospodarce Kopu<ref>Korpus Ochrony Pogranicza.</ref> i dobrze na tem wychodzą.<br>
{{tab}}Wypuściwszy strugę dymu, opowiadał dalej:<br />
{{tab}}Wypuściwszy strugę dymu, opowiadał dalej:<br>
{{tab}}— Teraz zakładamy stawy rybne, hodowlę królików i drobiu. Powinno to dać dochód, który użyjemy na wydobycie z pod torfów i bagien ziemi ornej... Rynek dla chleba mamy na miejscu, gdyż rzadko Poleszuk własnem żytem się obejdzie. Zawsze coś dokupywać musi, jak nastąpią głodne, wiosenne miesiące, gdy to lebiodę jedzą, biały zaskórek drzewny i suszone wijuny, modą dawidgródecką<ref>Dawidgródek, miasteczko nad Horyniem (dopływem Prypeci), gdzie rybacy nawlekają drobne rybki na pręty, solą i suszą.</ref> na pręciki nadziane. My od nich pieniędzy nie żądamy. Czubaryki<ref>Żartobliwa nazwa Poleszuków, stale pływających na „czubarkach” — małych czółnach.</ref> zwracają nam należność pracą, bo robotnik bardzo nam jest potrzebny w gospodarstwie!<br />
{{tab}}— Teraz zakładamy stawy rybne, hodowlę królików i drobiu. Powinno to dać dochód, który użyjemy na wydobycie z pod torfów i bagien ziemi ornej... Rynek dla chleba mamy na miejscu, gdyż rzadko Poleszuk własnem żytem się obejdzie. Zawsze coś dokupywać musi, jak nastąpią głodne, wiosenne miesiące, gdy to lebiodę jedzą, biały zaskórek drzewny i suszone wijuny, modą dawidgródecką<ref>Dawidgródek, miasteczko nad Horyniem (dopływem Prypeci), gdzie rybacy nawlekają drobne rybki na pręty, solą i suszą.</ref> na pręciki nadziane. My od nich pieniędzy nie żądamy. Czubaryki<ref>Żartobliwa nazwa Poleszuków, stale pływających na „czubarkach“ — małych czółnach.</ref> zwracają nam należność pracą, bo robotnik bardzo nam jest potrzebny w gospodarstwie!<br>