Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/274: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Wydarty (dyskusja | edycje)
 
Nie podano opisu zmian
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
nem jej miejscu. Hrabianka siedziała zamyślona; wzrok wlepiła prosto przed siebie, ręce opuściła na kolana, a pomiędzy jej palcami spoczywały nieruchome wielkie agatowe ziarnka różańca. Snąć pragnęła się modlić; ale słowa urzędowych pacierzy konały jej na ustach, a myśl nieposłuszna biegła gdzieś daleko w smutną przeszłość, czy w owe mściwe groźne jutro, które świtało dla nich wszyskich.<br>
nem jej miejscu. Hrabianka siedziała zamyślona; wzrok wlepiła prosto przed siebie, ręce opuściła na kolana, a pomiędzy jej palcami spoczywały nieruchome wielkie agatowe ziarnka różańca. Snać pragnęła się modlić; ale słowa urzędowych pacierzy konały jej na ustach, a myśl nieposłuszna biegła gdzieś daleko w smutną przeszłość, czy w owe mściwe groźne jutro, które świtało dla nich wszyskich.<br>
{{tab}}Wilhelm wpatrywał się w siostrę czas jakiś z nieokreślonym wyrazem gniewu i szyderstwa.<br>
{{tab}}Wilhelm wpatrywał się w siostrę czas jakiś z nieokreślonym wyrazem gniewu i szyderstwa.<br>
{{tab}}— Modlisz się Ameljo — wyrzekł w końcu — masz słuszność; proś o zgubę nieprzyjaciół naszych, bo nie długo nie będziesz miała miejsca gdziebyś nawet modlić się mogła.<br>
{{tab}}— Modlisz się Ameljo — wyrzekł w końcu — masz słuszność; proś o zgubę nieprzyjaciół naszych, bo nie długo nie będziesz miała miejsca gdziebyś nawet modlić się mogła.<br>