Strona:PL Eugène Demolder - Mała służąca.djvu/13: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 2: Linia 2:
{{tab}}— Musisz mieć dwa czepeczki, dwa krochmalne kołnierzyki — wylicza strapiona Bretonka. — Czy je potrafisz uprasować?<br />
{{tab}}— Musisz mieć dwa czepeczki, dwa krochmalne kołnierzyki — wylicza strapiona Bretonka. — Czy je potrafisz uprasować?<br />
{{tab}}Andzia uspokaja matkę. Nieraz widziała, jak to się robi. Jedno przeciągnięcie żelazkiem po czepku. Kołnierzyki osłania się słomą, tej chyba nie brak wszędzie.<br />
{{tab}}Andzia uspokaja matkę. Nieraz widziała, jak to się robi. Jedno przeciągnięcie żelazkiem po czepku. Kołnierzyki osłania się słomą, tej chyba nie brak wszędzie.<br />
{{tab}}Kobieta po namyśle otwiera wielką szafę, tu spoczywają już od lat dwudziestu wszystkie jej czepki, wszystko, co nosiła we własnem dzieciństwie.<br />
{{tab}}Kobieta po namyśle otwiera wielką szafę. Tu spoczywają już od lat dwudziestu wszystkie jej czepki, wszystko, co nosiła we własnem dzieciństwie.<br />
{{tab}}— Dzięki Bogu! — z ulgą oddycha dziewczynka. — Nie pójdę w świat z gołą głową.<br />
{{tab}}— Dzięki Bogu! — z ulgą oddycha dziewczynka. — Nie pójdę w świat z gołą głową.<br />
{{tab}}Z przepaścistych głębin rodzinnego sprzętu wychyla się na izbę czarny, jedwabny fartuszek, w paru miejscach zaledwie przetarty, taki jeszcze śliczny, z kieszonkami! Andzia zapuszcza w nie drobne, poniszczone ręce. Z jakąż radością wsunie tu pierwsze pieniądze, zdobyte własną pracą.<br />
{{tab}}Z przepaścistych głębin rodzinnego sprzętu wychyla się na izbę czarny, jedwabny fartuszek, w paru miejscach zaledwie przetarty, taki jeszcze śliczny, z kieszonkami! Andzia zapuszcza w nie drobne, poniszczone ręce. Z jakąż radością wsunie tu pierwsze pieniądze, zdobyte własną pracą.<br />