Hej, śpiewaku, hej, ptaku
Z zgubionego gdzieś szlaku,
Od kurhanów, od mogił przybłędo!
Brząknij w struny twe rdzawe,
Wspomnij dawnych lat sławę,
Młodzi słuchać zasiędą...
Już my dawno nie mieli
Czarodziejskiej kapeli,
Co to na nią zgodliwie się składa:
Bicie serca słuchaczy,
Śpiew stepowy, junaczy,
I łza, co z oczu pada...
Wiatr zapomniał już wtóru,
Las nie szumi do chóru,
Poginęły gdzieś echa w zawiei...
Gość serdeczny, skrzydlaty —
Pieśń — od chaty do chaty
Już nie lata, nie budzi nadziei...
Już nie idzie narodem,
Górą w blaskach, a spodem
Westchnieniami kurhanów rozbita...
Już nie wróży, nie woła,
Nie podnosi nam czoła,
Gdzie od wschodu słoneczny brzask świta.
Cóż, że śpiewa ktoś sobie,
Jakiejś mglistej żałobie,
Jakiejś drobnej nadziei miłości?
Pieśń się taka nie przetrze
Przez szerokie powietrze,
Do krwi ludu, do kości!
Hej, śpiewaku ty stary!
Spojrzyj w pola i w jary
I posłuchaj, co gwarzą mogiły...
Uderz w struny — a grzmotem,
Nie słowiczym szczebiotem,
Bo nie łez nam potrzeba — lecz siły!