Strona:A to pan zna?.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

Sklepowa zapisuje obstalunek i prosi o pofatygowanie się nazajutrz w godzinach popołudniowych. Nazajutrz zjawia się punktualnie tajemniczy jegomość i prosi o żądane litery.
— Oto są odpowiada usługująca.
Jegomość jest rozgniewany.
— Proszę pani — to są kpiny — prosiłem o zwykłe litery a pani zrobiła litery gotyckie. Proszę o zupełnie zwyczajne proste litery!
— Owszem mogą być zwykłe ale musi pan w takim razie zaczekać do jutra.
— Ostatecznie — godzi się jegomość — mogę jeszcze do jutra zaczekać, ale proszę nie robić zawodu.
Nazajutrz kiedy klijent przychodzi po odbiór obstalunku musi czekać, gdyż litery czekoladowe jeszcze nie są gotowe. Wreszcie, kiedy już się zaczyna niecierpliwić, sklepowa przynosi i pokazuje mu żądane litery odlane z czekolady.
— No dobrze — powiada jegomość. — Wiele płacę?
— Dziesięć złotych. — Czy mam zapakować?
— Nie, dziękuję bardzo — ja zjem na miejscu.

Do sklepu z wyrobami żelaznemi, w takiej godzinie gdy niema pryncypała, tylko młody chłopiec stoi za kontuarem, wchodzi gość i zwraca się uprzejmie:
— Proszę o książkę „Związki niebezpieczne“ Laclos w przekładzie Boy’a.