żargon i wczytał się w utwory wyobraźni, szukającej ujścia w tem narzeczu. Rezultat był dodatni. Literatura żargonowa zapoznała go z życiem domowem Izraela, poziomem jego — i odkryła nową stronę twórczości ducha ludzkiego. Są to zdobycze imponujące. Jeżeli Junosza będzie miał naśladowców, zresztą jeżeli sam zagłębi się jeszcze więcej w przedmiot, obraz umysłowego i moralnego stanu żydów w kraju zarysuje się przed nami wyraźniej i przyniesie nieobliczone korzyści w celu wyświetlenia ciemnych dotąd stosunków. »Don Kiszot żydowski« spełnia w części to zadanie. Klemens Junosza, prócz wiernego tłumaczenia szkicu, napisanego w żargonie przez Abramowicza, zaopatrzył pracę swoją w mnóstwo komentarzy i objaśnień. Czytelnik może wyrobić sobie z całości ogólne pojęcie o sui generis literaturze. Dla samego Junoszy, takie zbliżenie się do źródeł żydowskich rozszerzyło jego znajomość żydów, podniosło poziom prawdy, dotąd nieco za nisko położony, powiększyło ilość typów, cechując je oryginalnem piętnem. Pan Abraham Faju (»Wilki« 1888 r.) skreślony jest wybitniej, niż dawni chałatowi bohaterowie Szaniawskiego. Tchórzostwo żydka (może nieco przesadne) pochwycił autor ze strony komicznej, ale nadał mu cechę ogólnej właściwości plemiennej.
Nasz autor nie jest w możności wytrwać długo za kopcami granicznemi; zaledwie obejrzy się tu i ówdzie, wraca do dworku szlacheckiego. Widocznie w nim tylko czuje się na swoich śmieciach. Kłopoty obywatelskie nie dają spać Klemensowi Junoszy. Budzi się w nocy, porywa strzelbę, leci pomiędzy zabudowania gospodarskie, niepokoi o dobytek, narzeka, ale... ze wsi nie wyjeżdża. Przeciętne dobra nie przynoszą dochodów wielkich; szlachcic wzdycha, jęczy, płacze nad niedolą, sprzedaje oziminę na pniu, ale jakoś lata mijają, taczka życia pcha się naprzód, głowa wprawdzie łysieje, las rzednie — lecz zdrowie i pomyślność względna (dobre i to na tym łez padole), opromieniona błogosławieństwem Bożem — dość licznem potomstwem — panuje »na Kujawach, lub na Podlasiu; pod Rypinem, lub w stronie Szczekocin albo Marjampola; nad Narwią, nad Nidą, lub też z przeproszeniem nad Wieprzem«...
W wspomnieniu, zatytułowanem »Tajemniczy człowiek» maluje autor usposobienie chłopów do »piszącego książki«. Spostrzegacz bystry, wnikający doskonale w psychologię szlachty, księży, urzędników wreszcie, zupełnie nie rozumie tonów, drgających w duszy chłopskiej. Charakterystyka zewnętrzna prowadzona jest bez zarzutu; autor rozporządza ciekawemi rysami, które świadczą o jego zdolnościach reprodukcyjnych. Kiedy jednak Klemens Junosza ma uwydatnić motywy psychiczne chłopa: błądzi, ogólnikami się posługuje — nie kończy. Już to w ogóle umysłowość wiejska w utworach Junoszy nie celuje wybitnością. Nie żądamy, aby poruszał głębokie zagadnienia społeczne, nie chcemy, aby badał duszę człowieka aż do skrytości jej żądz niepohamowanych, wyrażamy jedynie pragnienie skromne, czyby nie należało uwzględniać więcej dorobku umysłowego, z jakiego jesteśmy dumni? Szaniawski wspomni czasem końcem ust o nauce, lecz, przerażony, czemprędzej milknie. Ta antypatya pisarska ma swój znaczący wyraz w obrazku »Nowy dziedzic« (1888 r.). Zgoda na to, że K. Junosza nie chce mieć żyda we dworze, nie pragnie widzieć »takiego« obywatela i wszelkiemi sposobami pozbywa się go, sprowadza-
Strona:Adam Dobrowolski - Klemens Junosza Szaniawski. Portret literacki.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.