świadczenia wobec swych światłych wyborców z utworzeniem bowiem Księstwa warszawskiego zaciągnął się do 9 pułku ułanów i, biorąc udział w kampanii 1809 r. dosłużył się stopnia porucznika. Na tem jednak ukończył zawód wojskowy.
Co następnie przez lat ośm porabiał? Nie wiemy. Dopiero bowiem w r. 1817 wyprawił go ojciec za granicę i teraz 26-letni Rzewuski udaje się przez Niemcy do Paryża, gdzie przez dwa lata na uniwersytecie studyuje literature, nauki filozoficzne i prawne. Z tego też źródła mógł wynieść zasób wiedzy bogaty. Wreszcie dla uzupełnienia swych wiadomości, zwiedził Anglię, Włochy i Turcyę i dopiero w r. 1823 powrócił do kraju. Liczył wtedy 32 rok życia.
Jeżeli też kiedy, to obecnie talent jego pisarski powinien się był ujawnić. Wszak był człowiekiem umysłowo urobionym zupełnie; tradycye domowe zachęcały do pióra, a ruch przełomowy, jaki ówcześnie w literaturze nastąpił, oddziaływał podniecająco na każdą myślącą i wrażliwą naturę. Brodziński rzucił już w świat swą rozprawę O klasyczności i romantyczności, wydał dwa tomy poezyj, a między niemi Wiesława; wreszcie z katedry uniwersyteckiej krzewił wśród młodzieży nowe pojęcia o zadaniach poezyi; w Wilnie zaś, w tym właśnie roku, gdy Rzewuski wrócił do kraju, wyszedł innego wieszcza także tomik poezyj, który był tem dla zaufanych w swej wielkości klasyków, czem kij w mrowisko rzucony.
Wobec podjętej walki, Rzewuski mógł był swe pióro jednej lub drugiej stronie poświęcić. Tymczasem on trzyma się na uboczu. Tak samo, gdy w r. 1825 bawi u swej siostry, Karoliny Sobańskiej, w Odesie, gdzie się z Mickiewiczem poznaje, nie widzimy, by go literatura zajmowała na seryo. Jest to bardzo miły towarzysz, umiejący każdą rozmowę zaprawić dowcipem, niekiedy ciętym, a nawet w potrzebie złośliwym, lecz powołania literackiego widocznie w sobie nie czuje. Natomiast, szukając nowych wrażeń, urządza wycieczkę statkiem do Krymu i bezwiednie przyczynia się do wzbogacenia poezyi polskiej takiem arcydziełem, jak Sonety krymskie. Cóż mu przeszkadza dojść do samopoznania swego talentu? Na to istotnie złożyły się nader różnorodne przyczyny. Naprzód, całe jego usposobienie trzeźwe, pozytywne, oraz tradycye literackie, wyniesione z domu i szkoły, może go więcej na stronę kla104 syków, niż romantyków skłaniały. Treść wszakże, jaką nosił w swej duszy, w obecnej chwili nie miała nic wspólnego z jednym i drugim kierunkiem. Również nie odpowiadała ówczesnemu nastrojowi umysłów, dla których najżywotniejszem pytaniem było, czy poezya wejść ma na tory nowe, dając indygenat rodzajom, w literaturze polskiej dotąd nieznanym, czy po staremu kroczyć śladami Greków i Rzymian i zachować trzy jedności tragedyi francuskiej. Wobec roznamiętnienia w tym kierunku dwóch przeciwnych obozów, wszelka inna kwestya nie byłaby na dobie.
Czuł to dobrze Rzewuski, że dla swych ideałów nietylko gruntu w społeczeństwie, lecz i w literaturze ówczesnej odpowiedniej formy nie znajdzie i nie kwapił się do pióra.
Na formę trafił znacznie później, dopiero przez Mickiewicza. A stało się to w roku 1830 w Rzymie, dokąd Rzewuski, odziedziczywszy po zmarłym ojcu dobra Cudnów[1] i ożeniwszy się z Julią Grocholską, zjechał na zimę i zetknął się po raz wtóry z autorem Grażyny.
O tem spotkaniu, tak płodnem dla obu tych ludzi w wielkie następstwa, mówiłem już na innem miejscu, w Albumie (patrz: Adam Mickiewicz, t. 1, str. 198); tu, tyle tylko, dla utrzymania ciągu rzeczy, nadmienię, że gdy raz Rzewuski wpadł z nim na konfederacyę barską w rozmowie i z właściwą sobie dosadnością i swadą szlachecką, rozwinął cały szereg odnoszących się do niej barwnych obrazów i anegdot, w tej formie, w jakiej od ojca zasłyszał; poeta, uderzony bijącą z nich prawdą i życiem, pochwyconem na gorącym uczynku, zaczął nań najusilniej nalegać, by, jak mówił, wszystko to spisał, zapewniając, że nowem arcydziełem literaturę wzbogaci i odsłoni prawdziwe oblicze przeszłości, tak już zatarte w swych rysach, tak mało znane nowemu pokoleniu, które pod wpływami francuskiemi wyrosło.
Rzewuski uznał słuszność tej rady; zrozu-
- ↑ Do Cudnowa należało kilka wsi i folwarków, położonych w urodzajnej glebie wołyńskiej. Była to drobna zaledwie cząstka olbrzymiej niegdyś ordynacyi Ostrogskiej, która, rozpadłszy się po „tranzakcyi kolbuszowskiej“, przeszła naprzód w większym komplecie do Lubomirskich, a od nich już w tej części zmniejszonej, przez Ponińskich i Potockich, dostała się Rzewuskim. W każdym razie z rozległemi lasami i w tej części stanowiła jeszcze prawdziwie pańską fortunę. (Przyp. autora).