niema czem wyżywić tego wiernego stróża i przyjaciela. Gdzie niegdzie tylko mała wychudła krówka skubie lichą trawę, a strzegący ją pastuszek[1] wybladły, obdarty, siedzi na miejscu skurczony, całkiem niepodobny do owych dziarskich chłopaków, których wesołe śpiewki i pląsy, ożywiają błonia i łąki nizin nadwiślańskich[2].
Dopiero koło Makowa i Suchy ożywia się życie, upiększa się czem raz więcej krajobraz, a najwięcej zajmującą jest dolina Skawicy, po pod Babiągórą. Tu przynajmniej już nieuderza widok tak srogiej nędzy, owszem chaty duże, zwane tu chyżami (chyże), pięknie zbudowane, ocienione jesionami i owocowemi drzewami, ciągnące się nad brzegiem rzeczki, lub rozrzucone po pochyłościach góry, dodają okolicy malowniczego wdzięku. Wprawdzie tu już łatwiej o budulec jak gdzie indziej, przy tem każdy góral umie ciesielkę, nie tak więc trudno przychodzi mu wystawić porządne budynki, w których zresztą ma wielkie upodobanie. Gdy jednak zajrzymy do wnętrza tej chaty, ujrzymy tą samą nędzę, cośmy już przedtem opisali, gdyż tu jak i gdzie indziej, szczególnie na wiosnę, te same panują głód i nędza, albowiem kamieniste góry tych okolic, cienką tylko warstewką jałowej ziemi powleczone, pomimo najmozolniejszej uprawy, nic niewydają prócz owsa, który choć na oko pięknie i bujnie wygląda, bardzo jednak skąpe ziarno wydaje[3]; jęczmień który sieją tu i owdzie, także bardzo lichy.
- ↑ Chłopców tych pastuszków, nazywają tu Górale zwykle hausnikami.
- ↑ Jest to dosłownie powtórzony obraz naocznego świadka, podany w Tygodniku illustrowanym z r. 1869. Nr. 75 i 76, pod artykułem: Wycieczka na Babią górę. W tym artykule dodaje jeszcze autorka: „O jakże zasmuca widok takiej nędzy! Ileżto wygód, ile zbytków uważamy za konieczne życia potrzeby, nie umiemy się bez nich obejść; a biedny góral, całe dnie ciężko pracując, nie może nawet zaspokoić głodu pożywnym i zdrowym pokarmem, któryby wzmocnił jego siłę do dalszej pracy.
- ↑ O uprawie ziemi tutejszej przez Górali, przypomina także Staszyc w dziele: O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polskich. Warszawa 1815, str. 97, chociaż podanie to zastósował więcej do Górali Podhalan podtatrzańskich. Powtórzył to podanie także autor dziełka Górale Bieskidowi zachodniego pasma Karpat, przez L. D. Kraków 1851, str. 60. gdzie jednak dodaje: „że zwiódł jakiś przebiegły Góral, uczonego naturalistę, który pozornemu prostakowi na słowo uwierzył, bo czyliżby mógł poświęcić tyle czasu i cierpliwości, aby być obecnym świadkiem aż z otrzęsionych prochów kamiennych uścielą sobie Górale kawałek ziemi, gdzieby wtłoczyli ziemniaki? Co do mnie to z przeproszeniem wszystkich Górali i Góralek nie mogę im udzielić ze strony