mieczu i kądzieli nie skompromitowali się herbem, a tem bardziej koroną hrabiowską. Powtóre, między demokratami jest wielu młodocianych poetów, którzy uważają się za kożuszek dziennikarskiej śmietanki, za leciutkie, słodziutkie, waniliowe i cynamonowe Nic (patrz 365 obiadów str. 35) naszej literatury, a tem samem nie życzą sobie być porównywanymi do ciężkich i pracowitych zwierząt domowych. Potrzecie, w szeregach naszych znajdują się jeszcze indywidua, zadawalniające się tylko przydomkiem „dobrego demokraty,“ a nieznane na żadnem polu działalności ludzkiej. Ci tedy, usłyszawszy coś o mułach i t. d. sądzili, że niebawem znakomity mówca i ich nazwiska wymieni, gdy zaś nadzieja zawiodła, wpadli w gniew i zaczęli szemrać.
— Nie mamy wcale pretensyi do tego, aby nas p. hrabia przy Mickiewiczach i Słowackich wymieniał — no, ale kiedy już mówi o osłach, dlaczego nas nie wspomina?... Cóż to my gorszego od osłów, a choćby i koni?...
Najbardziej jednak uczuł się dotkniętym „jedyny“ nasz, naturalnie demokratyczny publicysta, który na znak, że obszerny jego geniusz harmonijnie łączy w sobie pewną część Szekspira, z pewnemi częściami Kanta, Courriera i Mochnackiego, publicystyczną skromność swoją osłania znakiem □. Jedyny □ do tej pory prawie wyłącznie w porównaniach swych używał różnych gatunków zwierząt ssących; dziś jednak, gdy przenośnie te zostały zarystokratyzowane, odrzucił je ze wstrętem i odtąd przeciwników swoich porównywa tylko do ptaków, robaków, minerałów, a nawet do księżyca!
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/416
Ta strona została uwierzytelniona.