I słucha, oczy spuściwszy z pokorą,
I błąd uznawa i żal czuje szczerze,
Słuchać cię boli, podnieś twarz brodatą[1]:
Zgryzota twoja wzrośnie w dziesięcioro«.
Wicher wiejący z ziem, gdzie wieczne lody,
Lub z ziemi Jarby[2], gdzie znów wieczne lato,
Wyrozumiałem jad w jej słowach skryty,
Skorom przymówkę słyszał do mej brody.
I obaczyłem, jak swój deszcz kwiecisty
Zahamowały owe pierwobyty.
Z twarzą do zwierza dziwnego zwróconą,
Gdzie jest byt jeden w naturze dwoistej,
Tak Beatryczę-ziemiankę zaćmiewa,
Jak tam ziemianek zaćmiewała grono.
Że którą serce moje ulubiło,
Tak mi się bardzo stała nieżyczliwa.
Żem padł w omdleniu[3]: nikt mi nie uwierzy
Prędzej, niż ona, której dziełem było.
Widzę nad sobą piękną panią gaju[4]:
»Dzierż się«, wołała, »dzierż się mej odzieży«.
- ↑ podnieś twarz brodatą, aluzja ironiczna do wieku Dantego, który nie jest już chłopięciem, ale mężem dojrzałym.
- ↑ z ziemi Jarby, tj. z Afryki. Jarba był królom Libii, opiekunem i kochankiem Dydony.
- ↑ Żem wpadł w omdlenie. W Boskiej Komedji omdleniami lub uśpieniami są znaczone przejścia poety ze sfery ziemskiej do zaziemskiej, dlatego, że zmysłem pochwycić, a słowami opisać ich niepodobna; tak P. III, 136; Cz. IX, 61.
- ↑ piękną panią gaju, tj. Matyldę.