To zdziała jego nad ludem opieka,
Że stan zamienią biedni i bogaci[1].
Lecz nie głoś...[2]; rzeczy dodał niesłychane:
Cudem się zdadzą temu, co doczeka.
Do wróżb o tobie; oto niekorzyści,
Których masz doznać przez losów odmianę.
Trwalsze po tobie wieńce wawrzynowe,
Niż pomsta, co się na twych wrogach ziści«.
I tak ucięła nić w onem przędziwie,
Skąd snuła wątek na moję osnowę,
Jakowejś rady od osoby drogiej,
Która wie i chce i kochaniem żywie.
Pędzi przeciw mnie, a cios tem boleśniej
Uderza, im kto jest pełniejszy trwogi.
Bym, skoro los mi ojczyzny nie życzy,
Reszty nie stracił z winy moich pieśni.
I na tej góry pięknej krętym szlaku,
Skąd mię porwały oczy Beatryczy[3]
Szły mi w słuch rzeczy, które gdy powtórzę,
To niejednemu będą przykre w smaku.
- ↑ Że stan zamienią biedni i bogaci, tj. że biedni zbogacą się, a ciemięzcy ludu zbiednieją.
- ↑ Lecz nie głoś. Poeta zostawia drogę otwartą przyszłym nadziejom (niestety, nieziszczonym), lecz nie chce występować w pysznej roli proroka.
- ↑ W. 112—4. Poeta przypomina przepowiednie dawniej słyszane, por. P. X, 79; XV, 61; Cz. XI, 140.