Strona:Jan Stogarski - Czego uczy nas przeszłość?.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
17

swoją wielkość Biblji, ale jakże dalecy jesteśmy od zastanowienia się nad takim faktem, a nadewszystko od wysnucia zeń wniosków praktycznych! Mimowoli przypomina się słowo Wyspiańskiego z „Wesela”, które to słowo charakteryzuje nas dosadnie: „siła by już mogli mieć, ino oni nie chcą chcieć”. Istotnie, nie chcemy chcieć, nie chcemy patrzeć na życie innych ludów i zastanawiać się nad podstawami ich dzielności i wielkości. Czasem przesłaniają nam sąd bezstronny o różnych narodach nasze chwilowe lub trwałe antypatje, jak gdybyśmy postanawiali nie korzystać z czyichś cennych doświadczeń dlatego poprostu, że doświadczenia te poczynił ktoś nam niesympatyczny. To nie jest postępowanie, które możnaby nazwać roztropnem.
Na szczęście nie potrzebujemy oglądać się za wzorami obcemi, gdyż w dziejach własnego narodu posiadamy wzór najpiękniejszy jaki wogóle posiadać można. I nietylko wzór, ale doświadczenie najcenniejsze. Na życiu ojców naszych w szesnastym wieku widzimy jasno do czego prowadzi szczera prawdziwa myśl religijna, jak potrafi ona ożywić i dźwignąć cały naród na poziom wysokiej kultury duchowej. Z tego płynie dla nas nauka bardzo cenna i najlepsze na czasy dzisiejsze wskazanie dla całego narodu. Żadna wiedza nie może dać narodowi tak szybko i bezpośrednio wspaniałych rezultatów w dziedzinie naprawy tego wszystkiego, co długotrwała niewola w nas spaczyła. Duch Chrystusowy ożywia i wychowuje ludzi dla tak wielkich celów i zadań w życiu, że na podstawie doświadczeń poczynionych przez ojców naszych, możemy mu zaufać w zupełności. Nie chodzi tu o jakąś nową teorję i eksperyment, ale o coś zgoła pewnego, co w życiu naszego narodu już raz wydało owoc najwspanialszy. Każdy myślący człowiek musi sobie powiedzieć, że to, co było dobrem dla ojców naszych i co podniosło życie ich tak wysoko, że w podręcznikach szkolnych okres poddania się duchowi Chrystusowemu podawany bywa jako wzór i przykład do naśladowania, musi być dobrem i dla nas. Dokoła panoszy się zło w postaci niekiełzanego sobkostwa, każdy myśli tylko o tem, jak kosztem bliźniego zbogacić się i posiąść środki do używania życia. Nawet ludzie oświeceni nie czynią pod tym względem wyjątku. Tutaj naprawę przeprowadzić może tylko Chrystus, jeśli poddamy mu dusze swoje tak, jak poddali mu je ojcowie nasi.
Panują nad nami pewne nałogi myślowe tamujące nasze życie umysłowe. Niejeden z nas nawet nie przeczuwa, że mógłby i powinienby zastanawiać się nad życiem własnem i życiem ogółu i starać się o tego życia naprawę; każdemu zdaje się, że starania o czystość życia religijnego i moralnego są obowiązkiem księży i że na nich spada wyłącznie odpowiedzialność za jakoś życia naszego. Nie będziemy dowodzili, że tak nie