Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

swą matką Klaryssą w więzieniu. Równocześnie wypłynął na widownię, pleban pewnej pirenejskiej wioski, który złożył obciążające zeznania.
Przed dziewiętnastu laty, tuż przed ważną i brzemienną w skutki rozmową z Gasparinem Cortejo, zjawił się u plebana capitano brygantów i wręczył zapieczętowany papier, prosząc, aby dokument otworzył, o ile capitano nie powróci w określonym terminie. Gdy termin minął, — czytelnik wie dobrze, dlaczego capitano nie powrócił,[1] — pleban odpieczętował papier. Zawierał pisemne wyznanie Gasparina, wymuszone przez kapitana. Pełnomocnik hrabiego Rodriganda potwierdzał w tem piśmie, że kazał porwać małego hrabiego Alfonsa.

Plebana przeraziło to odkrycie. Zasięgnąwszy informacyj, dowiedział się, co tymczasem zaszło w Rodriganda. Cóż miał czynić? Zdawał sobie sprawę, że zeznanie jego i posiadany dokument nie wystarczą do zdemaskowania zbrodniarza. Ponadto do nikogo nie mógł się zwrócić z zaufaniem. Hrabianka Roseta była umysłowo chora, hrabiego zaś Manuela uważano za zmarłego. Z biegiem czasu zaczęły obiegać pogłoski, że hrabia Manuel żyje, że się udał do Niemiec, że nie wnosi pretensyj do zamku i włości Rodrigandów. To w zupełności zbiło plebana z tropu. Skoro hrabia sam nie troszczy się o swoją własność, na jakiejże podstawie może czuwać nad nią wiejski pleban? Tak tedy nasz ksiądz przez lat dziewiętnaście nie wspominał nikomu o dokumencie, który wręczył mu capitano. Dopiero gdy Sternau i Mariano przybyli do Hiszpanji

  1. Zbioru K. Maya t. 16 str. 135.
139