Strona:Kazimierz Wyka - Rzecz wyobraźni.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

w takiej liczbie, jakby wszystkie figury głośnego świątkarza Wowry przyszły nawiedzić stajenkę. Gruchają gołębie, czyżyki, drozdy i kosy gwiżdżą. Jednocześnie juhasi sprzeczając się z sobą przynoszą „dwa syrki, dwa pogmyrki, parę króli, trochę gruli”. Nie brak i Żydka z Nowego Sącza, organisty, kowala. Naturalnie w każdym z misteriów trzej mędrcy od Wschodu, czy to ptaszkowie ich poprzedzą, czy juhasi.
I dlatego kiedy Leon Schiller — jak sam powiada — dokonywa „obróbki różnych tekstów kantyczkowych”, obróbka podobna daje rezultaty do złudzenia podobne misteriom Czyżewskiego, temu podobne, co artysta uniósł ze swojego dzieciństwa. Maścibrzuch i Dameta identyczne przynoszą dary i w podobnym podają duchu, co jego anonimowi pasterze spod sądeckiego Beskidu:

Ja bym ci dał ten serek, lecz suchy, nieboże,
A ten, kto ząbków nie ma, ugryźć go nie może,
Ale ci za to jutro, kiedy nie masz ząbków,
Na rosołek przyniosę choć parę gołąbków.
[...........]
Ja ci zaś ofiaruję to małe jagniątko,
Iżbyś sobie z nim igrał, miluchne Dzieciątko,
Nie żałowałbym nawet tłustego barana...
Ale... go... kwestarz... zabrał... wczorajszego rana...

To już do starego Reja niedaleko. U Czyżewskiego też tak bywa. Posiada on rozwinięte poczcie humoru i za jego pośrednictwem łagodzi zbyt rzewny lub zbyt kanciasty wygląd podjętych form ludowych. Chwyta ton góralskiej pogwarki, pamięta o znakomitej, tetmajerowskiej tradycji podhalańskiego dialogu i gawędy. „Baca bacy szepce jacy piékne dziécie wydarzone rączki nóżki utoczone piékne dziécie to.”
Cykl Czyżewskiego leży też dosyć blisko tomu, który — przy jakże licznych martwych w nim stronicach — stanowczo jest niedoceniony kosztem zbyt przecenianej Księgi ubogich. Mowa o Moim świecie Jana Kasprowicza. Podtytuł tego zbioru, „pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle”, mógłby z powodzeniem obsłużyć i określić wyobraźnię Czyżewskiego. Kasprowiczowi w najlepszych lirykach tego cyklu (Święty Jerzy, W świętą Alleluję, Kalwaryjskie dziady) udało się osiągnąć tę samą przepojoną humorem pozorną niezręczność, w jakiej celuje Czyżewski. Posłuchajmy: