wydania zbiorowego pism. Nie mogło się to stać za jego życia, ponieważ — niezależnie od towarzyszącego Norwidowi lekceważenia przez współczesnych, zaś odtrącenia przez opinię — takiego wydania nie mieli za życia swego również Mickiewicz, Słowacki, Krasiński. Nie doczekał się Norwid podobnego wydania także i po śmierci, chociaż od jego pozgonnego odkrycia przez znakomitego tłumacza, erudytę i krytyka Zenona Przesmyckiego (Miriama) (1860–1944) dobiega lat siedemdziesiąt.
Jedyna próba takiej edycji sporządzona została przez Tadeusza Piniego (Dzieła, 1934) trzydzieści pięć lat temu. Nie było w niej listów poety, a nade wszystko roiła się ona od straszliwych, pełnych tępej pogardy dla Norwida nieporozumień filologicznych i interpretacyjnych. Stała się też przedmiotem procesu sądowego wytoczonego Piniemu przez Przesmyckiego oraz kampanii prasowej przeprowadzonej przez klan norwidystów w jego owoczesnym składzie. Pisząc podówczas o edycji Piniego, orzekałem krótko: niecały Norwid, całkowita kompromitacja. Cytuję dalej samego siebie: „Pini zaopiekował się Norwidem niczym dobrotliwy belfer, dla dobra krnąbrnego ucznia poprawiający milczkiem błędy w jego zdaniu i kiwający z politowaniem głową nad prostotą Norwida.”
Po wielu, naprawdę wielu latach nie jestem skłonny aż tak ostro sądzić. Jakby bowiem nie było, tylko poprzez ów brzydki tom Piniego dorobek Norwida dostępny był we względnej całości. I pozostał do czasu klocka edytorskiego, jaki przed chwilą opisałem — dostępny.
Przed rokiem 1939 dwukrotnie podejmowano pełne wydanie dzieł pisarskich Norwida. Dlatego powiedziałem pisarskich, ponieważ dorobek malarski jest przedmiotem konfuzji, złej rejestracji i wręcz fałszerstw, o których nie sposób mówić dokładnie. Podejmowano w takich momentach historycznego kalendarza XX wieku, iż wśród norwidystów krąży anegdota, że przedsięwzięcie to wróży kolejną wojnę światową.
Bo proszę! W roku 1912 Zenon Przesmycki ogłosił cztery woluminy zamierzonej edycji Pism zebranych Norwida. Owe ułomkowe Pisma zebrane po dzień dzisiejszy stanowią najpiękniejsze wydanie Norwidowskie, a zarazem świadectwo onegdajszego, a dzisiaj nieosiągalnego polskiemu drukarstwu kunsztu poligraficznego oraz rozrzutnej dbałości ze strony zasłużonej firmy wydawniczej Jakuba Mortkowicza. Wydanie Przesmyckiego przerwała pierwsza wojna światowa. Jego tom kolejny, oznaczony literą F, przeczekał na strychu krakowskiej oficyny
Strona:Kazimierz Wyka - Rzecz wyobraźni.djvu/476
Ta strona została uwierzytelniona.