bardzo naciągane; ale ostatecznie mógłbym znaleźć przykłady.
— Ale czy Dostojewski zamordował kiedy kogo? Wszystkie jego powieści, które znam, mogłyby mieć tytuł Historja pewnej zbrodni. To u niego istna obsesja; to nie jest naturalne, że on wciąż o tem mówi.
— Nie sądzę, Albertynko; nie znam natyle jego życia. Pewne jest, że, jak wszyscy, i on poznał grzech, w tej ery w innej formie, a prawdopodobnie w formie wzbronionej przez prawo. W tym sensie musiał być trochę zbrodniarzem, jak jego bohaterowie, którzy nie są zresztą całkowicie zbrodniarzami, mają prawo do okoliczności łagodzących. A nawet nie było może konieczne, aby on był zbrodniarzem. Nie jestem powieściopisarzem; możebne jest, iż twórców pociągają pewne formy życia, których nie doświadczyli osobiście. Jeśli z tobą pojadę do Wersalu, jakeśmy się umówili, pokażę ci portret najzacniejszego człowieka, najlepszego męża, Choderlos de Laclos, który napisał najokropniejszą, najprzewrotniejszą książkę[1]; a na wprost niego portret pani de Genlis, która pisała opowiastki moralne, a nietylko zdradzała księżnę Orleańską, ale zadręczyła ją, odciągając od niej dzieci. Uznaję jednak, że u Dostojewskiego ta obsesja morderstwa ma coś szczególnego i czyni mi