Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Ile pamiętam, o jego początkach koledzy i przyjaciele nie mieli jasnego wyobrażenia, on sam też o nich nie mówił i robił wrażenie autodidakta, ucząc w niższych klasach rachunków, polskiego, francuzkiego, czego kto chciał zresztą. Choć czasem podrażniony trzciny nie żałował, lubili go uczniowie, bo do przykładów arytmetycznych mięszał często łokcie kiełbasy i ogony śledzie, a nieraz bawił dykteryjkami i oryginalnemi przezwiskami, między któremi ślepa kura i baba pijana były nie najrzadsze. Czasami, w poobiednich godzinach kazał chłopcom siedzieć cicho, zapowiedziawszy, że się będzie namyślał — i wypoczywał na katedrze, z głową na rękach opartą, po poprzednich trudach nocnych; bo kompanijki nadzwyczaj lubił, szczególnie partyjki wista i niewista, dla tego też często, jak mówią Francuzi, djabła ciągnął za ogon. Zresztą chętnie go wszędzie widziano, gdyż był wymowny, wesoły i miał wzięcie lepszego towarzystwa.
Syn jego, młodzieniec bardzo przystojny, służył w Warszawie w pułku grenadyerskim. Gdy raz przyjechał, aby ojca odwiedzić, podziwiałem jego piękny mundur z żółtemi wyłogami. Zginął potem biedak zaraz w pierwszéj bitwie pod Grochowem od kuli armatniej.
Tomasz Szumski wydał najprzód gramatyki, niepamiętam dobrze jakich języków, zdaje mi się, że francuzkiego i niemieckiego; ale jego „Wypisy polskie“, swego czasu bardzo dobre, używane były w gimnazyum jeszcze po roku trzydziestym. Znajdowały się w nich wyjątki z pisarzy i poetów epoki Stanisławowskiéj, a wiersze, które Szumski regularnie z początkiem każdego roku na pamięć zadawał, były: Kniaźnina Matka obywatelka i Pijaństwo Krasickiego. Za główne jednak dzieło swoje uważał tragedyą prozą pisaną, pod tytułem: Piotr Wielki i z portretem Piotra