Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

chichotały, to my się sami chłopcy bawić będziemy.
Marynia się zawstydziła, a Józio tak mówił dalej:
— No, zrozumieliście, jak ta gra idzie?
— Zrozumieliśmy! — zawołali chłopcy.
— To proszę o cztery orzechy!
— Kto teraz powie?
Kolej wypadła na Stasia.
— Ja jestem Stanisław Żółkiewski — rzekł Staś. — Biłem się z Turkami i z Tatarstwem, aż zginąłem pod Cecorą, na cecorskiem błoniu, i tam leżał mój hełm, i Sieniawski, młody rycerz, znalazł go i piękną pieśń zaśpiewał, co się nazywa: „Duma o Żółkiewskim“.
— Brawo! Brawo! Bardzo dobrze; — zawołał Józio — masz tu cztery orzeszki! Dalej! kto teraz?
— Teraz kolej przyszła na małą Wandzię.
Zaczerwieniła się trochę i wstając z krzesełka, rzekła:
— Ja jestem Wanda, córka Krakusa, co nie chciała Niemca; wolała iść za rodaka, niż za cudzoziemca.