Ciebie, wszego stworzenia o obrońco wieczny,
Wzywam, wątły, ubogi i nigdzie bezpieczny:
Miej mię w pilnej opiece, a we wszytkiej trwodze
Pośpiesz przynieść ratunek duszy mej niebodze.
Uskrom choć rózgą twoją ciało, zaślepione
I żądzą próżną, sprosną, szkodną napełnione;
Niech sie wstyda, że pragnie duszy swej panować:
Słuszniej wiecznej ma służyć, co sie musi psować.
I wy, wojska zazdrosne, — Pan Bóg mnie obroną —
Tył podajcie i weźmcie hańbę nieskończoną,
Co dóbr, skąd was wygnano, stworzeniu Pańskiemu
Nie życzycie i chwały stwórcowi swojemu.
Szczęście me, chwało moja, niech wskok wstyd poczują,
Którzy mi inszą chwałę, nie ciebie, cukrują[1].
Co ma człowiek nie twego? a który sie chlubi
Z darów twych, wieczny królu, dary twoje zgubi.
To szczęśni, to weseli, którzy wyznawają,
Że twe jest, co jest dobrze, i ciebie szukają,
Wieczno-trwałej ozdoby, i czynią staranie,
By chcąc samego ciebie miłowali, Panie.
I mnie policz w tę liczbę, ojcze miłosierny,
A daj, bym i tu baczył, iżem proch mizerny,
I, nierówny[2] tak ciężkich przygód nawałności,
Niech znam moją możnością wielkie twe lutości.
- ↑ cukrować — zalecać; por. Sonet V. (opracowane na podstawie Słowniczka).
- ↑ nierówny czemu — nie mogący znieść czego; por. 13; 7: serce (...) cieżkościom nierówne zmysłów mych krewkości (opracowane na podstawie Słowniczka).