I z takąś czczycą[1] usta wdzięczne ucierała,
Jakoby na nie straszna trucizna paść miała.
Co to jest, że przystoi każda rzecz pięknemu!
I gniew twój przydał sercu miłości mojemu.
A tak mie utrapiło to twe frasowanie,
Że mi się żółcią zdało ono całowanie.
Lecz, gdy tak karzesz chciwą miłość, obiecuję,
Że cie gwałtem już drugi raz nie pocałuję.
Jako się raduje żeglarz utrapiony
Godzinie tej, którą ustawa szalony
Wiatr, co wielkie morze burzył, i straszliwe
Chmury odkrywają słońce pożądliwe:
Tak się ja też tej to godzinie raduję,
W którą dokończenie przeciwko mnie czuję
Twych gniewów[2], o moje jedyne kochanie!
O nadobna pani! me wdzięczne staranie!
Już zaś we mnie znowu nadzieja ożyła,
Wątpliwość umarła, która mie trapiła,
I przywróciło się wesele prawdziwe,
Żal z frasunkiem zginął i myśli teskliwe[3].
Już mi na twarz twoję nadobną nie bronisz
Patrzać i mówić już ze mną się nie chronisz;
Niestetyż! toć jeszcze nie dostawa wiele,
Abym to już mógł rzec: szczęśliwem ja, śmiele.
- ↑ czczyca — niesmak (opracowane na podstawie Słowniczka).
- ↑ W rękopisie: twe gniewy.
- ↑ teskliwy — tęskny, tęskniący (opracowane na podstawie Słowniczka).