Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

w powyższym sensie. Żona moja nie zna się zupełnie na mojej sztuce, trudno też żądać od niej, aby interesowała się nią. Cyryl jest jeszcze dzieckiem. Dla tego też zrozumiałem jest, że zwracam się do ciebie, jak to zawsze czyniłem. Pragnę przekazać ci wszystkie moje utwory. Możliwe straty niech ci zwrócą dzieci moje: Cyryl i Wiwjena.
Z chwilą jednakże, kiedy staniesz się wykonawcą mojej woli, pozostać musi w rękach twoich jedyny dokument, rzucający prawdziwe światło na niezrozumiałe dla wielu postępki moje... Przy czytaniu listu tego znajdziesz psychologiczne wytłomaczenie moich czynów, które na pozór wydają się bezsensownemi a zarazem płaskiemi. Kiedyś musi prawda wyjść na jaw i wyjdzie napewno; niema potrzeby, aby stało się to za mojego życia. Nie chcę jednak stać do końca pod pręgierzem, do którego mnie przywiązano; nie chcę, dla tej prostej przyczyny, że otrzymałem w dziedzictwie po ojcu moim i mojej matce nazwisko, mające rozgłośną sławę; znieść więc nie mogę, aby miało ono zostać shańbione na wieki....

Nie bronię mojego postępowania....[1]

  1. Opuszczam miejsce listu, przytoczone już w przedmowie Ross’a. (przyp. tłom.)