Biskupca putory nili, do Swentolipki trzy nile; pożál sie Boże, ty ciężki drogi w psiásku.
— Teraz niech Zieziórka ło ty wojnie w Bredynku náma co pozie, niecierpliwi się Pajtuński.
— A ło ty krwawy wojnie kiele náju! Stuchájta jeno, co nasze łojcozie ło ni pozieduwali, prawi „Zieziórka“.
W Bredynku buło bagno w środku wsi i mun na końcu, Cala zieś tam wode brała, gęsi, kaczki chowała, w lato bzielili w zimę na lodzie sie cieszyli. Mynarzozi łoráz sie pomarzuło (w czerwcu roku 1863) to bagno spuścić i na łąkę wysuszyć, a mun rozebrać. Ludzie tego dopuścić nie chcieli, chłopy łuzbroili sie w rydle, cepy, kosy i parę flint i robotom przeszkadzali, kobziety siadły na linę dla nowego rowu i kopać nie dały. Tedy mynarz sprowadziuł wojsko z Rastemborka, dobrze przyjął i żołnierze łustali na górce, gdzie teraz stoji szkoła i strzelili 3 razy do ludzi na rozie. Padło na mniejscu 10, potem i na domy strzelano, a pomerło późni jeszcze 4 ziency łod kulów i pików żołnierskich, powstał płacz i lament i sądy...
I zapanowała głucha cisza przy stole; z razu nie chciano wierzyć, żeby żołnierze takie nieszczęście na ubogi lud sprowadzić mogli.
Lecz „Zieziórka“, pewna swej wiedzy dodaje:
— Nakci zaraz landrata odwołano i dano mu „czarnego łorła“, żołnierzy przeniesiono przed zemstą w inne strony. Łumerłych w Biskupcu razem pochowano. Na górce w Bredynku zbudowano małą kaplicę na pamniątke. Po wojnie długo trwało, nim sie naród łuspokojuł. Mynárz wygráł, spuściuł bagno, mniáł łąkę i niepokój sumnienia...[1]
„Zieziórka“ skończyła, goście zwolna przychodzą do siebie.
Tymczasem nowy przynoszą „grycht“ Dzieci i kucharki dłużej wytrzymać nie mogą.
— Nukci, ná ne? wciórko, wszo jedno kiele niastu — z cicha powtarza, chychając się pusty Micha-