Własnym siłom zostawiony,
Dlatego może od brata zręczniejszy
I przytomny i silniejszy,
Sam za matką szedł dość śmiało:
Gdy tak po lesie trio się błąkało,
Wilk żarłoczny z boku wpada.
Strach okropny: matka blada,
Nie wie, na robić, widok srogi ją zdumiewa,
Trzeba koniecznie było dopaść drzewa,
Lecz z dzieckiem w ręku nie mogła;
Nakoniec całość życia własnego przemogła:
Rzuca synka na ziemię, gałęzi się chwyta,
A wilk pożarł faworyta.
Inny los młodszego syna,
Co mókł na deszczu, na słońcu się palił:
Temu nie byla potrzebną drabina,
Sam wskoczył na dąb i życie ocalił.
Gdy się przybliżała zima, mrówka za pogody zbierała sobie żyto do gniazda ku pożywieniu. Świercz, to bacząc, przyszedł do niej, prosząc jej o jedno ziarno. Rzekła mrówka: „A czemu też ty sobie lecie nie zbierasz, czembyś zimie był żyw?“ On odpowiedział, iż „ja przez całe lato muszę śpiewać.” Na to mrówka, śmiejąc