dewszystko w swoją moc... Jeszcze bezimienni — idą w Wierchcichej Dolinie wydzierać staremu niedźwiedziowi królestwo lasów i hal („On“), szturm przypuszczają do murów cystersiego opactwa w Ludzimierzu („Rosicka“), — całe ich pokolenia spotykamy w „Zbójeckiej chałupie“.
Może taka rasa istniała kiedyś naprawdę — przypuszczam tak, choć ja jej już na Podhalu nie spotkałem — może Tetmajer znał nawet w dzieciństwie ostatnie jej przeżytki: ale to nie zmienia zgoła postaci rzeczy. W piśmiennictwie została ona przez niego stworzona. Stworzona, a nie wprowadzoną, bo do sztuki wogóle nie wprowadza się niczego. Z jednej izby do drugiej można człowieka wprowadzić, wiodąc go za rękę takim, jaki jest. Ale sztuka drzwi nie ma. To dom z okiennemi jeno ścianami, przez które twórca ogląda świat; wewnątrz — jego dzieło może być wyłącznie. A to cecha poety prawdziwego, że umie dom swój zaludnić tworami żywemi, które nawet jeśli są podobne do tamtych, co po świecie chodzą, mają jedną wyższość nad niemi: są nieśmiertelne.
Tomy opowiadań „Na Skalnem Podhalu,“ takich właśnie postaci pełne, poszły w świat bez echa. Mało kto je czytał. Zaledwie
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.