Wszystkie wątpliwości rozstrzyga Kipling magiczną mocą swej perswazji. Budzi w czytelniku przekonanie o istnieniu tych cudów.
Ejsmond postawił sobie dzisiaj zadanie podobne, choć wcale inną metodą dochodzi do swych celów. Nie tworzy fantastycznych bajek, owszem tłumaczy nam znane instynkty i zwyczaje naszych zwierząt leśnych. Ale, podobnie jak Kipling, usiłuje przeniknąć tajemnice ich dusz, rozumować ich logiką, nie zaś zewnętrzną, ludzką logiką przyrodnika lub strzelca. I jak Kipling, unika w tym tomie antropomorfji, przypisywania zwierzętom charakterów ludzkich: lisowi — zmysłu oszukaństwa, gołębiowi — romantyzmu, albo osłu tak gruntownej, jak ludzka, głupoty. Przedstawia nam owszem objawy psychiki zwierzęcej: bohaterstwo rysicy — matki; zadufanie odyńca w swej mocy; poglądy niedźwiedzia na cywilizację; samczą zajadłość jeleni; dumanie żubra nad zanikiem swej rasy; złowieszczość i mściwość kruków.
Jest to pierwsza próba tego rodzaju w piśmiennictwie polskiem. Ani wyborne portrety ptaków Kazimierza Wodzickiego, ani słynne „Gody życia” Dygasińskiego nie dają się podciągnąć pod tę kategorję. Tamci obaj pisarze patrzą na „Kuropatwę” czy na „Mysikrólika” z zewnątrz, jeden ze stanowiska ornitologa, drugi przez ludzkie łzy rozrzewnienia nad pięknem i mądrością przyrody.
Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —