Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 218.jpg

Ta strona została przepisana.

Bodajmbym zełgał i tym był prorokiem[1],
Co pod drzewiną w słoneczku se siedział,
A tak się jednem smaczno zdrzemnął okiem,
Że zmiłowania Bożego nie wiedział —
Ale tak myślę, że wielkim się krokiem
Bliżył ten doli sądzonej nam przedział,
Gdzie wszystkie więdną i gasną nadzieje,
A człowiek mówi: — «Niech co chce się dzieje!...»
...................

Jakoś w tym czasie przyciągło Niemczysko
W bory telegą, pykając fajeczkę.
Zaciągnął budę, przed budą bób z miską,
Piwa na ligar wytoczył też beczkę.
Kram gotów. Baby latają, że blisko.
Ta mydło, ta nić targuje, ta świeczkę;
Więc świeżych wieści, jak z pieców tam chleba
Szło przez dzień, że i piekarni nie trzeba.

W tydzień coś jaki czy we dwa — nowina!
Leci Bartkowa Jaga z tej kramicy.
Nie doleciała, już krzyczeć zaczyna:
— «Pańszczyznę jadą pisać urzędnicy!» —
Jeszcze ta pierwsza nie zaschła jej ślina,
Już od granicy bór wre do granicy...
Cisną topory chłopy, i jak stali,
Tak cała kupa do kuźni się wali.

Kipi lud, jako więc ten ukrop w garku.
A tutże jedzie wóz, drugi i trzeci...
Urząd! Tak dalej z każdego folwarku
(Folwarkiem zwali murzyńskie te kleci!)
Trzy dni przez tydzień spisywać szrwarku
Na chłopa, a dzień na baby i dzieci,

  1. Prorokiem jest Jonasz (rozdz. IV).