Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/86

Ta strona została przepisana.

Jakób. Skoro więc pan każe, powiem otwarcie, że drwią sobie wszędzie z pana. Ze wszystkich stron przycinki za pana musimy znosić, świat nie ma większej uciechy niż dworować sobie z pana i obnosić coraz to nowe powiastki o pańskiem sknerstwie. Jeden mówi, że pan każe drukować osobne kalendarze z podwójną ilością dni krzyżowych i wigilij, aby domownikom nałożyć dubeltową liczbę postów; drugi, że pan zawsze się umie pogniewać o coś na służbę z okazji Nowego Roku lub odprawy, aby móc nic nie dać. Ten opowiada, że, pewnego razu, pozwałeś pan kota z sąsiedniego domu, za to, że zjadł panu resztkę potrawki baraniej; ów że schwytano pana w nocy, jak pan sam odkradał owies[1] koniom, i że własny stangret, ten co tu był przedemną, wrzepił panu pociemku porcyjkę batogów, do których się pan nikomu nie przyznał. Słowem, mam rzec prawdę? Ruszyć się nie można, aby się nie słyszało jak pana obrabiają na wszystkie strony. Jesteś pan pośmiewiskiem całego świata; nikt o panu inaczej nie mówi, tylko jak o skąpcu, dusigroszu, brudasie i lichwiarzu.
Harpagon, bijąc Jakóba[2]. Jesteś głupiec, bałwan, hultaj i bezczelnik.
Jakób. A co, nie zgadłem? Nie chciał pan wierzyć. Mówiłem że się pan pogniewa, jak powiem prawdę.

Harpagon. Nauczę cię takich gadań!

  1. Odkradał owies… Wspominałem we Wstępie zarzuty jakie czyniono Molierowi z powodu tego rysu: ależ przecie on tu jest przytoczony jako wyraz konceptów, jakie w mieście robią na temat Harpagona!
  2. Bijąc Jakóba… Zwykle tak się kończy, kiedy ktoś chce »wiedzieć prawdę«, a drugi powie mu ją naiwnie. (Pomysł do tej sceny również z Suppositi Ariosta).