Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/93

Ta strona została przepisana.

we mnie budzić bardzo naturalną odrazę. Wiedząc kim jestem, nie możesz się nie domyślać, do jakiego stopnia staje ono w drodze mym pragnieniom; jeżeli mam prawdę wyznać, powiem, z przeproszeniem mego ojca, że, gdyby rzeczy zależały odemnie, małżeństwo to nie przyszłoby nigdy do skutku.[1]
Harpagon. A to doprawdy bezwstydnik! Ładna oracja powitalna!
Marjanna. Ja zaś, w odpowiedzi, wyznam że moje uczucia w tym względzie są zupełnie podobne. Jeżeli panu byłoby przykro widzieć we mnie macochę, i mnie również bardzo byłoby niemiło ujrzeć w nim pasierba. Nie myśl, proszę, że to z mej woli grozi panu to niebezpieczeństwo. Za nic nie chciałabym panu zrobić przykrości; i, o ile przemoc nie zmusi mnie do tego, daję panu słowo, że nie przystanę nigdy na małżeństwo które pana tak martwi.
Harpagon. Ma słuszność. Na takie głupie odezwanie, trzeba odpowiedzieć z tego samego tonu. Przepraszam cię bardzo, ślicznotko, za zuchwalstwo syna;, wo głuptas nie pojmuje jeszcze znaczenia tego co mówi.
Marjanna. Upewniam, że się nie czuję bynajmniej obrażoną; przeciwnie, sprawił mi przyjemność, wyrażając otwarcie swe prawdziwe uczucia. Podoba mi się to wyznanie; gdyby przemówił inaczej, zmniejszyłoby to mój szacunek dla niego.
Harpagon. Zbyt dobra jesteś, że tak tłumaczysz jego głupstwa. Z czasem zresztą nabierze rozsądku; zobaczysz, że zmieni zapatrywania.
Kleant. Nie, ojcze, nie byłbym zdolen odmienić uczuć, i proszę usilnie panią, byś zechciała im uwierzyć.

Harpagon. Patrzcie mi błazna! brnie coraz dalej!

  1. Kleant, choć młody, posiada zbyt gorzkie doświadczenie i zanadto dobrze wie, do czego może popchnąć po trzeba, aby się nadmiernie oburzać na krok Marjanny: cierpi, ale nie wybuch a tak, jak mógłby uczynić ktoś wychowany w mniej twardej szkole życia. Już w scenie rozmowy z siostrą (Akt I), widzieliśmy, jak dotkliwie odczuwa on wobec ukochanej swój brak środków: niemal jak fizyczne kalectwo. I istotnie, cóż on może tu przeciw stawić bogaczowi Harpagonowi?