Świéćże mi, miesiączku,
Na rogu kościoła;
Powiedz mi, kochanko,
Jeźli będziesz moją?
Nie powiem ci dzisiaj,
Ani jeszcze jutro,
Boby ci się serce
Od żalu rozpukło.
Powiedz mi, kochanko,
Jeźli będziesz moją?
Niechże mi koniczki
Na dworze nie stoją.
Bo moje koniczki
Wiela mnie kosztują;
Kiej do ciebie jadę,
Podkówki się psują.
Te moje podkówki
Są z drogiéj oceli. —
Nie będziesz mi legał
Na mojéj pościeli.
Bo ta moja pościel
Złotem wyszywana,
A twoja koszula
Siedem lat nie prana. —
Nie starajże się ty,
Choć koszulka brudna,
Starą matuchnę mam,
O wodziczkę trudna.
Nie tak o wodziczkę
Jako i o praczki,
Już się powydawały
Lubszeckie dziéweczki.
Rośnie sosieneczka sosnowa,
Jak w lecie tak w zimie zielona. —
Wszystko mi się zdaje
Iż ma kochanka
Czarne oczka ma.
Zaszedłem tam rano,
Zaszedłem w południe,
Ona jeszcze leży w pościeli.
Takowa panienka —
Żadna gospodynka
Z ciebie nie będzie.
A cóż tobie, Jasiu, do tego?
Jeszczem nie przepasła nic twego,
Jeśli ci o to idzie,
Przestań do mnie chodzić,
Nie jest nic złego.
Kiedym ja ten dwór mijał,
Zawoniał mi karafioł[1][2]
W około, w około.
Jeszcze ja tu raz pójdę,
Ojcu, matce mówić będę
I prosić, i prosić:
Taciczku i matuchno,
Dajcie mi waszę ceruchnę
Nadobną, nadobną.
Jeźli jéj nie chcecie dać,
Dajcie ją se wymalować
Nadobną, nadobną.
To wam tęskno nie będzie,
Możecie się w niéj przeglądać
W około, w około.
Aleć wy mi ją dacie,
Jeno po niéj coś poznacie,
Poznacie, poznacie.
Krasa jéj się utraci,
Jako kwiateczek na naci,
Na naci, na naci.
A ja chłopczyna młody,
Nie mam wąsów ani brody,
Ni brody, ni brody.
Jak ja sobie wyskoczę
I chusteczką mą zatoczę,
Zatoczę, zatoczę,
To mi będą dziewczyny
Zaskakiwać niby liny
W około, w około.