kowi z listu XXXIX i następnych. Uważaliśmy za stosowne pominąć to powtórzenie. Wreszcie mówi ona o wicehrabi de Valmont i pisze w ten sposób:)
Powiadam ci, że to bardzo nadzwyczajny człowiek. Mama mówi o nim bardzo źle; ale Kawaler Danceny bardzo go chwali i zdaje mi się, że słusznie. Nie miałam pojęcia, żeby kto mógł być taki zręczny. Kiedy mi oddał list Dancenyego, calutkie towarzystwo było przytem i nikt nic nie widział; to prawda, że najadłam się porządnego strachu, bo nic się nie spodziewałam, ale teraz już będę przygotowana. Zrozumiałam bardzo dobrze, jak on chce, żebym mu oddała moją odpowiedź. Bardzo jest łatwo z nim się porozumieć, bo takie ma jakieś spojrzenie, że mówi niem wszystko co zechce. Nie wiem, jak on to robi; pisał mi w bileciku, o którym ci wspomniałam, że przy Mamie umyślnie nie będzie na mnie zwracał najmniejszej uwagi: w istocie, możnaby przysiąc, że on ani myśli o tem, a mimo to, za każdym razem, kiedy szukam jego oczu, mogę być pewna, że je napotkam natychmiast.
Jest tutaj jedna dobra przyjaciółka Mamy, której nie znałam pierwej, a która także, jak się zdaje, musi nie lubieć pana de Valmont, choć on jest dla niej bardzo uważający. Boję się, żeby on się nie znudził prędko tutejszem życiem i nie wrócił do Paryża; toby było bardzo przykre. Musi mieć naprawdę bardzo dobre serce, kiedy tak umyślnie przyjechał po to, aby oddać przysługę swojemu przyjacielowi i mnie!
P. de Valmont przyrzekł mi, że jeżeli będę mu posłuszna, zrobi tak, żebyśmy się mogli znów widywać. To pewna, że uczynię, co tylko zażąda; ale nie mogę sobie wyobrazić, aby to było możliwe.
Do widzenia, moja jedyna, nie mam już miejsca.
Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.
Z Zamku ***, 14 września 17**.