wartości, podejrzane już przez samą twoją reputacyę i wiązka faktów, pozbawionych wszelkiego prawdopodobieństwa, i których wierna opowieść zdawałaby się zaczerpnięta z licho skleconego romansu. To prawda, że później odsłoniłam ci wszystkie moje karty: ale wiesz, jakie interesa nas jednoczą i czy z nas dwojga mnie należałoby nazwać nieostrożną[1]. Skoro raz zadałam sobie trud wyłożenia ci wszystkiego, chcę to już zrobić dokładnie. Słyszę już, jak mi mówisz, że jestem conajmniej na łasce mojej pokojówki. To prawda, że ta dziewczyna, nie znając tajemnicy moich uczuć i poglądów, posiada bądź co bądź sekret mego postępowania. Kiedy mi o tem wspominałeś niegdyś, odpowiedziałam ci tylko, że jestem jej pewna. Odpowiedź ta wystarczyła widocznie wówczas dla twego spokoju, gdyż przecie zwierzyłeś jej później, i to na własny rachunek, tajemnice wcale niebezpieczne. Ale teraz, kiedy nabiłeś sobie głowę Prévanem i straciłeś wszelki sąd o rzeczach, obawiam się, że już mi nie uwierzysz na słowo. Trzeba cię zatem pouczyć.
Po pierwsze jest moją mleczną siostrą: węzeł, który nam wydaje się niczem, lecz który nie jest bez znaczenia dla ludzi jej stanu. Po drugie, posiadam jej tajemnicę i więcej jeszcze niż tajemnicę. Dziewczyna ta stała się w swoim czasie ofiarą nieopatrznej miłości i byłaby zgubiona, gdybym jej wówczas nie ocaliła. Rodzice jej, nieubłagani na punkcie honoru, chcieli poprostu ją zamknąć. Zwrócili się do mnie. W jednem mgnieniu oceniłam, jakie korzyści mogę wyciągnąć z ich gniewu. Pochwaliłam ich zamiar, poczyniłam starania o odpowiedni wyrok i otrzymałam go. Wówczas przerzuciłam się z kolei na drogę łagodności i pociągnęłam na nią również jej rodziców. Korzystając ze względów, jakimi cieszyłam się u starego ministra, nakłoniłam ich wszystkich, aby pozostawili ów wyrok w moich
- ↑ W dalszym ciągu, w liście CLII, pokaże się jakiego mniej więcej rodzaju mogła być tajemnica p. de Valmont i czytelnik zrozumie, iż niepodobieństwem było bliżej objaśniać go w tym przedmiocie.