monię, wydała się czemś potwornem, zatem: anatema na nią i na wszystko, co z niej płynie.
Pan Renan walczy nieco inną, mniej naukową bronią z demokracyą. Słyszeliście może, że wziął się do pisania dalszego ciągu „Burzy” Szekspira. Gdy to gruchnęło po Paryżu, ludzie mówili sobie: jaka szkoda, że nawet i tacy pisarze, jak Renan, miewają czasem bzikowate pomysły. Pisać dalszy ciąg „Burzy” — tego cudnego lirycznego poematu, w którym wszystkie żywioły zdają się śpiewać — pisać dalszy ciąg, nie będąc poetą — jest to zawsze wydać sobie świadectwo braku piątej klepki w mądrej skądinąd głowie. Tymczasem dalszy ciąg pojawił się i okazał, że właściwie nie chodziło o „Burzę”. Z „Burzy“ wzięto tylko temat do poetycznego, ale ciętego paszkwilu. U Arystofanesa demokracya występuje jako Demos, głupi, łakomy, podejrzliwy i obżarty, ale naiwny Demos, którego ten panem, kto mu więcej kiełbas tka do ust. U Renana demokracya to coś gorszego jeszcze. Pamiętacie Kalibana, tę potworną postać o łbie kudłatym, pół nieźwiedzia, pół ryby, pół człowieka z płetwami u rąk — to „martwe cielę z księżyca”, tę mieszaninę złości i głupoty, tę plugawą gębę, otwierającą się tylko dla przekleństw: „Wszelka zaraza” albo: „Oby wiatr zawiał z północy, zachodu, i ponabawiał was licznego
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.