Ta strona została przepisana.
DO JULJANA KORSAKA.
Sława — syreny głos w młodzieńczém uchu!
Choć nie usypia, ale raczéj budzi.
Chęć jéj, to piérwsza iskra życia w duchu.
U wstępu na świat, sława — to sąd ludzi.
Kto, by go zjednać, nie odważy trudu,
Kto oń niedbały, leni się do czynu:
To już nie żywy brat Bożego ludu,
To już na wieki mętna kropla gminu!
Lecz kto z bram domu, w dziecinném marzenin,
W świat patrzy tylko — nim weń stąpi krokiem:
Temu, jak ziemia z niebem w oddaleniu,
Świat w jedna całość zlewa się przed okiem.
I wszystkie jego echa, jednym chórem
Brzmią k’niemu zdala — nie jak huk pioruna,
Nie! — jak szum tylko morza, po za którém
Zwie go i czeka skarb Złotego Runa.