zostaje, a szczególniéj próżnia niezapełniona, budzi wielkie pragnienie nieskończonéj miłości Boga.
Michał-Anioł pojmował tylko tę miłość zbożoną, która mu drogę wskazywała do nieba:
Che mi monstra la via ch’a Dio mi guide...
Jest podanie jakoby Buoanarroti ku końcowi życia stracił był wzrok, i nudząc się bezczynnością codziennie kazał się prowadzić do pracowni, gdzie przynajmniéj rękami dotykał swych robót. Wszakże wprzódy jeszcze nim to kalectwo nań przyszło, napisał sonet, wzniosły jak modlitwa, w którym wyznaje, że tak rzeźba, jak malarstwo, niemogą już nasycić tęsknic jego duszy, bo tylko w rozpamiętywaniu rzeczy boskich czerpie się prawdziwa moc i pociecha (XXXVI.)
Jeżeli takiemu olbrzymowi jak Michał-Anioł nie wystarczał pędzel ani dłuto w obec wielkiéj tajemnicy grobu — czemuż się dziwić gdy ludzie z zdrowem sercem i duchem doszedłszy