Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/395

Ta strona została przepisana.

przemówili do Polaków, zapewniając ich o sympatyi Niemców. Odpowiedzieli na te mowy Polacy: Gryzyngier Napoleończyk, który odbył całą kampanią włoską, później sekretarz sądu w Bydgoszczy, wreszcie zarządca Bazaru,[1] i pułkownik Ludwik Sczaniecki, a z żydów, których komitet narodowy nazwał „braćmi starozakonnymi”, zapewniając im zupełne bezpieczeństwo osób i mienia, przemawiali dr. Santer po polsku, a kupiec Kaatz po niemiecku, dziękując Polakom za dane im zapewnienia. Polacy i Niemcy ściskali się i przypinali sobie nawzajem kokardy polskie i niemieckie.
Z okiem powiewały chorągwie polskie, młode Polki z wieńcami i chorągiewkami w ręku przebiegały ulice, wszędzie rozlegały się pieśni narodowe, jakich na miejscach publicznych dawno już nie słyszano.
Na żądanie ludu magistrat odstąpił komitetowi narodowemu większą salę w ratuszu do posiedzeń, dziękował za utrzymanie porządku i oświadczył się gotowym do usług i pomocy. Wśród dźwięku hymnu narodowego polskiego przeprowadził cech strzelecki komitet do ratusza.
Pod wieczór rozeszła się wieść, że przybywają pierwsi oswobodzeni z Moabitu Polacy. Wnet tysiące ludzi wysypało się za miasto z chorągwiami narodowemi, kwiatami i wieńcami. Powóz przybyłych pociągnął lud do miasta. Przed bramą przemówił do nich w imieniu duchowieństwa ks. kanonik Jabczyński. Cały ten orszak posuwał się zwolna wśród radosnych okrzyków przez ulice ku ratuszowi, gdzie nastąpiło uroczyste powitanie przez komitet narodowy.
Wieczorem całe miasto iluminowano i trwała radość powszechna aż do późnej nocy, a chociaż nie było widać nigdzie policyi, porządek panował wzorowy.
Tak się skończył dzień 22 marca. Było to dla Poznania prawdziwe święto narodowe.


  1. Był to człowiek nizkiego wzrostu i niemłody — pisze M. Motty w Przechadzkach po mieście I. 99 — ale żwawy i przytomny, przy pierwszem spotkaniu trochę sztywny i stanowczy, ale przy bliższej znajomości przyjacielski i życzliwy, mimo zbytniego może przeceniania swej osobistości. Po r. 1848 kłopoty familijne i powolna choroba, niwecząca siły ciała i umysłu, uczyniły go obojętnym na wszystko, co się w około niego działo, skutkiem czego dyrekcya Bazaru zerwała z nim układ. W krótce potem umarł.