To było bardzo zabawne. Ja miałam nie wiedzieć! Boże, jacyż naiwni są ci mężczyźni! (Co prawda nie wszyscy).
Leciutko przytuliłam się do niego. Wtedy nareszcie stało się. Rzucił się na moją rękę, jak zgłodniały wilk. Jeszcze nikt w życiu tak mnie w rękę nie całował. To było zupełnie frapujące i zdawało się wróżyć rzeczy niespodziewane. Zerwał się i z równą gwałtownością pochwycił mnie w ramiona.
Na usprawiedliwienie p. Renowickiej muszę dodać to, że istotnie w wyrażaniu słowami pewnych uczuć, czy czynności ludzkich sam, jako pisarz, nieraz spotykam duże trudności.
Cyzelator stylu, jakim był Flaubert, męczył się godzinami nad czyszczeniem swej wspaniałej prozy z wszelkich niedokładności, usterek i banałów. Dzisiejsze tempo życia uniemożliwia taką benedyktyńską pracę.
Nieraz z rumieńcem wstydu odnajduję w prozie własnej tak kardynalne horrenda, jak na przykład mimowolne rymy. Powiedzmy, takie zdanie:
— Trudności i przeszkody nie mogły osłabić zapędów jego młodości, bo Anzelm był przecież młody!... — Jedyne, co mnie pociesza, jest to, że wyłowienie podobnej perełki z któregoś z moich utworów, napełnia niepodrabianą radością wielu moich kolegów po piórze, już nie mówiąc o panach krytykach i recenzentach.
Wracając teraz do kwestii szablonowych zwrotów, pragnąłbym zaznaczyć, że wynalazczość w tej dziedzinie jest minimalna, i bardzo rzadko trafna. Ulepszanie techniki pisarskiej prowadzi często do dziwactw i wykrzywień stylu, które są zaprzeczeniem prostoty. A właśnie prostotę uważam za pierwszy i główny nakaz w każdej twórczości. Po ukazaniu się pierwszych moich książek, z wielu stron, przyjaźnie lub nieprzyjaźnie, klepano mnie po ramieniu za tę właśnie prostotę.