Pewien nieznany stary autor powiedział: „Nic nie może dorównać radości człowieka, który pije — chyba radość wina, że jest pite“[1]. Istotnie, wino odgrywa tajemniczą rolę w bycie ludzkości — tak tajemniczą i ściśle z nią związaną, że nie zdziwiłoby mię, gdyby nawet umysły rozsądne, pociągnięte ideą panteistyczną, przyznawały mu pewnego rodzaju osobowość. Wino i człowiek czynią na mnie wrażenie dwóch przyjaciół, ciągle walczących i ciągle godzących się z sobą. Pokonany składa zawsze pocałunek na ustach zwycięzcy.
Bywają pijacy złośliwi; są to jednak ludzie z natury źli. Człowiek zły staje się tu obmierzłym, jak człowiek dobry — doskonałym.
Niebawem mówić zacznę o substancji, która weszła w modę od lat kilku — o rodzaju ziela, uznawanego przez pewną kategorję dyletantów za rozkoszne — o preparacie, którego działanie jest bardziej piorunujące i potężniejsze, aniżeli działanie wina.
Wykażę ujemne strony haszyszu, z których najmniejszą może jeszcze jest to, że mimo nieznane skąd inąd skarby życzliwości, jakie wywołuje on pozornie w sercach — raczej w mózgach ludzkich — że jest on antyspołeczny, gdy wino jest
- ↑ Porównaj wiersz „Dusza wina“ 3-a strofa.