Polowanie ob. Łowieckie prawa.
Polowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Polubowne sądy (kompromisarskie) ob. Sądy.
Polska piastowska. Pragnąc w kilkudziesięciu wierszach skreślić ogólną charakterystykę narodu w epoce Kazimierza Wielkiego, nie można zrobić nic właściwszego, jak streścić wstęp Szajnochy do najznakomitszego jego dzieła „Jadwiga i Jagiełło“. W drewnianych szarych dworach tej epoki mieszkali ziemianie zachowujący wiele cech pierwotnej wieśniaczości, przemawiający tu z kujawska, tam z krakowska, ówdzie z mazurska. Odpowiadała temu zwyczajna sielska zdrobniałość imion. Jaśko z Tęczyna kasztelanił w Wojniczu, na województwie poznańskiem siedział Maćko Borkowic, na księstwie szczecińskiem Kaźko. Mazowiecki Ziemowit zwał się w mowie potocznej Semko albo Siemaszko. Ci wszyscy z chłopska nazywani i odziani panowie żyli w ogólności skromnie, ubogo. A przecież w tej mrocznej, zamierzchłej staroświecczyżnie było daleko więcej polskości, dzisiejszości, niż zwykle wnosimy. Choć w obyczajach narodu z wiekami zaszły ogromne zmiany, a nowe wynalazki, postępy wiedzy ludzkiej i przeobrażenia społeczne zatarły ze szczętem mnóstwo starych zwyczajów i wywołały inny tryb życia u wszystkich stanów — przecież niejedno zostało, jak było przed wiekami. Gdybyśmy się mogli przenieść w owe czasy, dostrzeglibyśmy, jakby to nie było przed półszosta wiekiem, że np. na folwarku klucza Ksiąskiego włodarz czyli wojski a poprostu ekonom, ładował szkuty łasztami jarzyny i oziminy, aby je spławić do Gdańska. Tam pod lipą wójt albo sołtys z gromadą i ławnikami, kmiecymi, przysiężnikami, na wiejskie zasiadł sądy. Ówdzie rybacy ciągną niewód albo zastawiają więcierze, żegnając się od topielców. W gospodzie miejskiej, marnotrawny wojewodzic gra w kostki z chlebojedźcami pana krakowskiego, a rozpustne żaki śród facecyj i dykteryjek, przyśpiewują sobie z łacińska przy kuflu