<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Witkowski
Tytuł Studya nad Homerem
Część 12. Sprawa autentyczności Dolonei
Wydawca Akademia Umiejętności
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
12. Sprawa autentyczności Dolonei.

W ciągu wieku XIX. podniesiono przeciw Dolonei ogromną liczbę zarzutów. Kiedy w ostatnich dziesięcioleciach wzmocnił się kierunek unitarystyczny w krytyce Homerowej, poczęto rozbierać te zarzuty krytycznie. Rothe zajął się Doloneją tylko o tyle, o ile to mógł zrobić w ramach całej Iliady. Ponieważ jednak autentyczność Dolonei jest kamieniem węgielnym jedności Iliady, pojętej w duchu skrajnego unitaryzmu, okazała się potrzeba poświęcenia tej pieśni osobnego, wyczerpującego studyum. Dopóki autentyczność Dolonei nie jest wykazana, nie można całej dzisiejszej Iliady uważać za utwór jednolity. Zadania tego podjął się z wielkim nakładem pracy Shewan. Obu tym uczonym, a zwłaszcza Shewanowi, udało się obalić albo osłabić cały szereg zarzutów i pod tym względem dzieło Shewana ma trwałą zasługę. Obie prace starałem się poddać szczegółowej krytyce. Krytyka ta wykazała, mam nadzieję, że obok zarzutów niesłusznych istnieje jednak liczny poczet zarzutów bardzo poważnych i daleko sięgających, które i po obu obronach pozostają w całej pierwotnej mocy i mojem zdaniem może i przez przyszłe próby obrony nie dadzą się obalić. Słabą stroną pracy Shewana jest to, że z góry nie chce uznać w Dolonei żadnej trudności, a więc robi wrażenie badacza uprzedzonego. Tymczasem już sama potrzeba podjęcia tak wyczerpującej obrony dowodzi, że w Dolonei są problemy, są trudności. Zauważył to słusznie Dietrich Mulder (Bursiana Jahresberichte t. 161, 1913, str. 76-8), który zresztą jako sam unitarysta dzieło Shewana ocenia przychylnie i wypowiada zdanie, że krytyka Shewana jest druzgocącą dla przyjętego zapatrywania. Mülder idzie może za daleko twierdząc, że dzieło Shewana nie przyniosło nic pozytywnego, zarzucając, że Shewan nie rozwiązał żadnego problemu, który nastręcza Doloneja. Wykazanie, że Doloneja nie zależy językowo od Odyssei, że pod względem άπαξ είρημένα nie zajmuje, zdaje się, stanowiska wyjątkowego, wogóle, że co do strony językowej i metrycznej W głównych punktach nie odbiega od innych pieśni, te i inne rezultaty są rezultatem pozytywnym. Mulder, z którym zresztą nie zgadzam się w ważnych kwestyach krytyki Homerowej, zupełnie słusznie oświadcza „dass ich das prinzipielle Leugnen von Anstössen, das Auf-alle-Fälle-beweisen-wollen, dass es nichts zu fragen, nichts zu verwundern gilt, für noch schädlicher halte als das Missdeuten solcher Anstösse“. Słowa te podpisuję w całej rozciągłości. Taktyka strusia nie uratuje żadnej pieśni Homera ani jednolitości Iliady. Przeciwnie jest ona wprost szkodliwa, bo zagradza nam drogę do poznania właściwości poezyi Homerowej, a to poznanie jest przecież pierwszem naszem zadaniem. Następstwa jej mogą się stać niebezpieczne dla postępu nauki. Jeżeli sobie powiemy z góry, że w pieśniach Homera nie ma żadnej trudności, że wszystko jest gładkie i doskonałe, że każdy zarzut można zbić, to krytyce naukowej nie pozostaje nic innego, jak złożyć broń i powiedzieć sobie, że przy Homerze nie ma nic do czynienia. Zadaniem zdrowej krytyki nie jest zasłaniać oczy na oczywiste trudności, lecz najpierw trudności uznać, a następnie próbować jedne z nich wytłómaczyć, przy innych oświadczyć, że wytłómaczyć się nie dadzą. Książki jak, Shewanowa, muszą wywołać reakcyę w przeciwnym kierunku. Jestem przekonany, że z dalszym rozwojem badań nad techniką poetyczną Homera niektóre z trudności, które uznałem za trudności rzeczywiste, znikną, ale pozostaną inne i tych żadna próba obrony nie usunie, bo tkwią w samem założeniu Dolonei. Do takich należy pierwszej części pieśni niejasne i balamutne przedstawienie celu akcyi, to ciągłe wahanie się między planem narady a kontrolą straży. W drugiej części poważną trudnością jest wypaczenie celu wyprawy nocnej, która ma zbadać zamiary nieprzyjaciół, a w rezultacie przynosi zupełnie co innego: rzeź Traków i uprowadzenie z ich obozu zdobyczy. Rothe i Shewan te zasadnicze trudności traktują lekko, jeżeli nie pomijają milczeniem. W drugiej części pieśni zwichnięcie celu wyprawy nocnej ukryte jest jeszcze wcale zręcznie pod szybką akcyą i żywem opowiadaniem, więc razi mniej, ale w rozwlekłej części pierwszej z jej powolną, prawie się nie ruszającą z miejsca akcyą niejasność, do czego poeta zmierza, nie może ujść oka najmniej uważnego czytelnika. Mülder podniósł trafnie w swej ocenie książki Shewana tę główną trudność: „Ale na co (Shewan) nie ma oka, to odczuwają (ganieni przez niego) krytycy: że mianowicie akcya wcale nie zdąża do tego, od biedy zrozumiałego celu [przekonania się, czy nie grozi nocny napad Trojan], lecz wkrótce (przez grę pytań i odpowiedzi z Dolonem) zbacza do rzezi w obozie Rezosa i zdobycia jego rumaków. Rezultat więc nie odpowiada założeniu“.
Dalszą wielką trudnością są pewne niehomerowe formy gramatyczne i użycia językowe (σφίσιν, έμέο itd.).
Te uderzające braki trzeba przyznać otwarcie. Wobec nich jako zasadniczych wszystkie inne, a jest ich w Dolonei mnóstwo, schodzą na drugi plan. Niejeden z owych podrzędniejszych braków, wzięty sam dla siebie, nie waży wiele, ale wielka ich liczba stanowi moment w wysokim stopniu obciążający.
Dwie pierwsze wielkie trudności, polegające na brakach planu pieśni, dadzą się sprowadzić do kategoryi sprzeczności. Otóż sprzeczności tego rodzaju nie należy kłaść na równi z różnemi drobnemi sprzecznościami, jakie znajdziemy czyto u Homera czy w innych utworach staro- lub nowożytnych. Że Pylaimenes w Ε 576 ginie, aby w Ν 658 n. iść za zwłokami syna, jest sprzecznością bez znaczenia; podobnie wiele innych sprzeczności, które zestawił Rothe w pracy Widersprüche itd. Na nic się też nie przyda powoływać się przy Dolonei na drobne sprzeczności u Szekspira, Lessinga, Goethego, Schillera, jak to czyni np. Rothe Ilias, który przytacza dwa miejsca z Schillerowego Don Carlosa, gdzie błędów chronologicznych czytelnik nie spostrzega, gdyż wyobraźnia jego biegnie niepowstrzymanie naprzód. Drobne takie sprzeczności dowodzą tylko, że dzieło okazujące je nie powstało w jednym ciągu, lecz powoli[1].
Zupełnie inaczej rzecz się ma ze sprzecznościami, które sprawiają, że czytelnik utworu zgoła nie może się zoryentować, do czego poeta zmierza. Tu nie chodzi już o drobnostki, o szczegóły, które nie mają najmniejszego wpływu na całość, tu chodzi o braki, których zrozumieć niepodobna.
Shewan stawia niemal na czele swej książki zasadę, że słuchacz starożytny nie spostrzegał wielu niedostatków Homera (str. 4), że sądził poemat z jego działania jako całość. Jestto zasada całkowicie słuszna i z pewnością dotąd w krytyce Homerowej za mało była stosowana. Obronę tę należy jednak stosować ostrożnie, inaczej narzuci ona nam na oczy bielmo, zasłaniające wszelkie trudności. Słuchacz starożytny słyszał tę samą partye deklamowaną raz, drugi i dziesiąty i miał daleko więcej czasu i sposobności, niż czytelnik dzisiejszy, zastanawiać się nad zaletami i wadami partyi.
Doloneja posiada oczywiście i zalety. Niejednę z nich podnieśliśmy już poprzednio. Nazwano Doloneję pięknym nocturnem. Podobać się musi część druga pieśni, rysunek charakterów jest przeważnie trafny, ładny jest niejeden szczegół, opis wycieczki nocnej ma życie dramatyczne (Bergk Griech. Lit. gesch. 1, 597 nn.). Ale zalety pieśni nie mogą zrównoważyć rażących braków, tkwiących w samem założeniu pieśni, jak i wielu pomniejszych trudności, a także niehomerowych form językowych.
Shewan próbuje pod koniec swej książki bronić Dolonei za pomocą doprowadzenia metody przeciwników ad absurdum. Powiada, że tą metodą można i A uznać za późną pieśń. Ι w Α są odrębne właściwości językowe jak w Κ, i w Α są pewne trudności innego rodzaju. Na wzór listy Orszulika dla Κ daje listę zarzutów językowych dla Α (Appendix J); wykazuje związek językowy Α z Odysseją (w wyrazach, wyrażeniach itd). Próby tej nie można brać na seryo. Znaczenie kwestyi językowych dla krytyki Homera Shewan wogóle przecenia; żaden z zarzutów językowych co do A nie ma większego znaczenia; nie ma tu form niehomerowych jak w Κ. Zarzuty rzeczowe zaś, jak o tem już była mowa, dotyczą rzeczy podrzędnych i bez znaczenia, tak że żadną miarą nie mogą się równać z ciężkimi zarzutami, które się musi podnieść przeciw Dolonei.
A teraz jakże w rezultacie przedstawia się sprawa autentyczności Dolonei?
Odpowiedź na to pytanie jest dla ostrożnego i nieuprzedzonego badacza niełatwa. Widzieliśmy, że to, co w Dolenei jest dla jednego pierwszorzędnym kamieniem obrazy i powodem do uznania partyi za nieautentyczną, drugiemu wydaje się rzeczą dosyć podrzędną, nie przeszkadzającą wierzyć w Homerowe autorstwo pieśni. Skądże ta różnica zapatrywań? Czy może w sprawach krytyki wyższej niepodobna wyjść poza subjektywne mniemanie? Taki wniosek wysnuwano często z rozbieżności zdań w krytyce Homerowej. Nie masz prawie dwu uczonych, czyta się często, którzyby zgadzali się między sobą w tem, które pieśni są starem jądrem poematu, a które późniejsze. Ergo: cała dotychczasowa metoda badań nad Homerem jest błędna. Nie mylniejszego, mojem zdaniem, nad ten płytki sceptycyzm. Przyznać trzeba najpierw, że w krytyce Homerowej wydano wiele sądów powierzchownych; akcentowano trudności, a nie zadawano sobie trudu zbadać, czy wiele z tych trudności nie da się wytłómaczyć. Ci powierzchowni krytycy nie wchodzą więc w rachubę. Pozostają rozważni i umiarkowani. Nie da się zaprzeczyć, że i między nimi są wielkie różnice zdań. Różnice te płyną, mojem zdaniem, z jednego zasadniczego źródła: oto o sztuce poetycznej Homera, o jego talencie, istnieją różne pojęcia. Jedni uważają go za doskonałość i dla tych wszystko w poezyi Homerowej, co nie jest absolutnie doskonałe, jest niehomerowe. Iliada pierwotna musi mieć dla nich granice szczupłe. Inni o tym talencie mają wyobrażenie daleko niższe: powiadają sobie, że obok partyi doskonałych są u Homera partye słabsze i ci ramy tej pierwotnej Iliady rozciągają znacznie dalej. Ponieważ różnica zdań polega tutaj na sądzie estetycznym o talencie poety, nie może być nigdy zupełnie wolna od subjektywizmu i o absolutnej zgodności zdań nie będzie można i w przyszłości myśleć. Ale można mieć nadzieję, że w istotnych punktach nauka może tu w przyszłości dójść do zgody.
Jeżeliby na pytanie, czy Doloneja pochodzi od poety, który stworzył główny zrąb Iliady, odpowiedzieć można na podstawie analizy jednej pieśni, a więc w tym przypadku samej Dolonei, to odpowiedź musiałaby wypaść przecząco. Wobec poety, który stworzył pieśń Α, który opisał śmierć Hektora i tyle innych scen pierwszorzędnej piękności, ma się jedno tylko uczucie: uczucie podziwu. Czyż da się pomyśleć, żeby poeta tak genialny mógł stworzyć rzecz tak słabą, jak pierwsza część Dolonei? Są może w tej pierwszej części gdzieś pazury lwie, ale pazury te — trzeba przyznać – ukryte są głęboko. Długi aparat przygotowań, rozwlekle opisane budzenie bohaterów robią wrażenie, jak gdyby późniejszy niewprawny poeta nie umiał sobie dać rady z nawiązaniem wycieczki nocnej. Lepiej według ogólnego zdania przedstawia się część druga. Miałoby się ochotę przynajmniej tę część drugą przyznać Homerowi[2]. Ale takie rozwiązanie kwestyi jest niemożliwe. Część druga złączona jest z pierwszą nierozdzielnie. Obie mają jednego autora. Cala pieśń pomyślana jest z góry jako całość: część pierwsza i druga są jako przeciwstawienie skomponowane[3]. Narada w obozie greckim i narada w obozie trojańskim, równoczesne wysłanie szpiegów przez jednę i drugą stronę, u Trojan zamierzone, u Greków dokonane uprowadzenie niezwykłej zdobyczy z obozu przeciwnika. Więc może wobec tego zadowolić się powiedzeniem, że w tej pieśni bonus dormitat Homerus i uznać całość za dzieło wielkiego poety? Może powiedzieć z Horacym: verum ubi plura nitent in carmine, non ego paucis | offendar maculis, quas aut incuria fudit | aut humana parum cavit natura (ars poet. 351)? Przy największej skłonności do pobłażliwości w wymaganiach trudno, mojem zdaniem, zgodzić się na takie rozstrzygnięcie kwestyi. W Dolonei nie chodzi o parvae maculae, niedostatków jej nie wywołała incuria, poeta mógł się ich był ustrzec, bo tu chodzi o błędy w założeniu i przeprowadzeniu planu.
Żaden poeta, oczywista, nie jest wolny od błędów. Dzieło i największego, jako dzieło ludzkie, jest ułomne. Wypowiedział to już Kwintylian: cum in his quos maximos adhuc novimus nemo sit inventus, in quo nihil aut desideretur aut reprehendatur (X 2, 9). Ale inną jest rzeczą uśmiercić Pylaimenesa, a potem kazać mu zmartwychwstać a inną nie umieć przeprowadzić prostego i łatwego planu, jakim był plan Dolonei. I w pieśni I np. są braki, ale jakże tu akcya postępuje jednolicie![4]
Jak już z poprzedzających uwag wypływa, Κ, zdaniem mojem, nie powstało przed Iliadą, lecz po niej i dla niej. Nie było pierwotnie odrębną pieśnią[5]. Skomponowane zostało dla tego miejsca, które dziś zajmuje w Iliadzie. Poeta Dolonei miał dwa cele: chciał urozmaicić sceny dzienne sceną nocną, a nadto chciał rzucić promień światła w ciemne chmury, które zawisły nad Grekami po klęsce i po odmowie Achillesa.
Ale istnieje jeszcze druga możliwość, którą przypuszczali już niektórzy uczeni starożytni. Doloneja mogłaby być napisana przez Homera, ale później, po napisaniu całej Iliady. Byłaby wtedy włączona do gotowego poematu. Niedostatki w przeprowadzeniu akcyi w pierwszej części pieśni tłómaczyłoby się starością poety. Poeta umiałby się jeszcze zrywać miejscami do żywego opowiadania, umiałby przedstawiać zręcznie szczegóły, ale zatraciłby zdolność komponowania dłuższej całości. Homerowi w pełni twórczości niepodobna Dolonei przypisać. Przykłady rozwiniętej techniki, przytoczone poprzednio przezemnie z Dolonei (np. skomplikowany sposób budzenia bohaterów) tłómaczyłyby się wtedy postępem technicznym poety[6].
Wogóle w krytyce Homerowej za mało dotąd liczono się z możliwością, że pewne ustępy mógł sam poeta dodać później do poematu. (W najnowszym czasie stosuje to tłomaczenie np. Drerup, Das fünfte Buch der Ilias, Paderborn 1913, str. 82).
Argumenty z zakresu techniki poetycznej nie pozwalają rozstrzygnąć kwestyi, która z obu dróg rozwiązania sprawy autorstwa Dolonei zasługuje na pierwszeństwo. W Dolonei znajdujemy niejeden środek artystyczny, właściwy Homerowi; była o tych środkach mowa już poprzednio (np. zaznaczanie naprzód krótko rezultatu czynności, jak że przysięga Hektora miała się okazać fałszywą, a Dolon nie miał powrócić). Ale do tych środków przy kwestyi autorstwa nie można przywiązywać wagi; uczeń może w nich łatwo naśladować mistrza; das lässt sich alles abgucken. mówiąc językiem Fausta.
Jedna rzecz przemawiałaby przeciw autorstwu Homera: późne formy językowe w Dolonei (σφίσιν, έμέο itd.). Przyjmując jednak, że między napisaniem przez Homera Iliady a Dolonei upłynął dłuższy szereg lat, możnaby może i tę trudność wytłómaczyć. Także i Drerup (w wym. dz. str. 385 nn.) przyjmuje, że różnice języka i stylu u Homera mogą się tłómaczyć tem, że różne partye dzieła pochodzą z różnych okresów życia poety.
Sprawę komplikuje jeszcze jedna rzecz. Widzieliśmy, że parallele do nieodpowiadania na jedno z pytań i parallele zapominania o celu wyprawy znajdują się niemal wyłącznie w Odyssei. Jeżeli jeden poeta jest autorem obu epopei, to parallele te przemawiałyby za przypuszczeniem, że Homer dokomponował Doloneję w starości, już po Odyssei. (Późnych form językowych Dolonei w Odyssei nie znajdujemy, więc i one przemawiałyby za tem, że Doloneja jest późniejszą od Odyssei). Jak się jednak przedstawia kwestya autorstwa, jeżeli poeta Iliady nie jest zarazem poetą Odyssei? W tym przypadku parallele z Odyssei tłómaczyłyby się pohomerowem pochodzeniem Dolonei, naśladowaniem. Doloneja nie byłaby dziełem Homera, a powstałaby po Odyssei. Późne formy językowe byłyby wtedy wytłómaczone. Nie możemy tu, oczywista rozstrzygać w krótkiej drodze kwestyi autorstwa Odyssei. Sąd o obu alternatywach zależeć będzie w znacznej części od stanowiska czytelnika wobec kwestyi jednego autora Iliady i Odyssei. Mnie z obu alternatyw wydaje się prawdopodobniejszą pierwsza: Doloneja nie jest utworem Homera. Przyjmując ją, tłómaczymy łatwiej wszelkie trudności, niż przy drugiej.
Sprawy form niehomerowych również nie można uważać za ostatecznie rozstrzygniętą. Potrzeba jeszcze badań nad tem, które z form Dolonei, ewentualnie innych pieśni nieautentycznych lub wątpliwych, należy istotnie uważać za późniejsze, epoce Homerowej obce. Sprawą tą w czasach nowszych za mało się zajmowano.
Rezultat, do którego doszedłem, wyłonił się z rozbioru pieśni sam. Przystępowałem do badania Dolonei bez uprzedzeń. Co więcej, wyznać muszę, że autentyczność Dolonei byłaby mi więcej pożądana, bo jestem przeciwnikiem dyssekcyi. Powód do zajęcia się sprawą autentyczności Dolonei dało mi twierdzenie Rothego, że Doloneja jest przygotowana w księdze 9. Postanowiłem sprawdzić to twierdzenie i miałem ukrytą nadzieję, że jeżeli twierdzenie Rothego okaże się słusznem, autentyczność Dolonei będzie dowiedziona, a tem samem najgłówniejszy szkopuł w przyjmowaniu jedności Iliady w dzisiejszej jej postaci upadnie. Niestety, po gruntownem zbadaniu sprawy doszedłem do przekonania, że księga 9. nie przygotowywa Dolonei i że przeciw autentyczności K. a co najmniej przeciw jej przynależności do pierwotnego planu Iliady, przytoczyć można ciężkie a uzasadnione zarzuty.
Nie da się zaprzeczyć, że w krytyce Homerowej postępowano bardzo często tak, że materyał do wydawania sądu o autentyczności pewnej partyi brano wyłącznie z niej samej. Było to postępowanie z gruntu błędne. Nawet przy jednej pieśni rozstrzygać o jej autentyczności można tylko na podstawie całego poematu, jeżeli już nie obu poematów. I przy Dolonei nie można postępować inaczej. Chcąc wydać sąd o jej autentyczności, trzebaby poprzednio odpowiedzieć na pytanie, czy podobne niedostatki, jakie w niej skonstatowaliśmy, znajdują się jeszcze w innych miejscach u Homera. Gdyby się okazało, że mamy je gdzieindziej i to w partyi starej, to autentyczność Dolonei byłaby niewątpliwa (o ileby formy językowe dały się pogodzić z autorstwem Homera). Jeżeliby te niedostatki znalazły się w partyi, która i z innych względów budzi podejrzenia, to nieautentyczność nie byłaby jeszcze dowiedziona. Trzebaby badać dalej obie partye razem i porównywać z resztą poematu.
Nie chciałbym być źle zrozumianym. Mówiąc, że kwestye krytyki wyższej u Homera nie mogą być rozstrzygane w zakresie jednej partyi, mam na myśli, że przy badaniu jednej partyi nie wolno spuszczać z oka całości poematu. Bo z drugiej strony bronie jednolitości Iliady tą drogą, że wychodzi się od ogólnego roztrząsania całości, nie prowadzi do celu. Co w spoglądaniu na calość w perspektywie wydaje się łatwe, nabiera trudności, gdy przystępujemy do rozbioru jednej partyi, gdy tej partyi zaczynamy przyglądać się zblizka. Przy badaniach Homerowych wychodzić się musi od jednej partyi, ale badanie jednej partyi musi się prowadzić z okiem zwróconem na całość.
Moje studyum nie ma za główne zadanie odpowiedzieć na pytanie o autentyczności Dolonei krótko: tak lub nie. Chodziło mi w niem o bezstronne, nieuprzedzone zbadanie i przedstawienie zarzutów, konieczne po jednostronnych pracach Rothego, a zwłaszeza i Shewana, o rewizyę całej kwestyi. Mam nadzieję, że ten cel osiągnąłem, przynajmniej w głównych punktach. Wiele z trudności okazało się pozornemi, inne urągają jednak wszelkim próbom wyjaśnienia. Zbadanie prawdziwych, rzeczywistych trudności było koniecznym postulatem naukowym tak po pracach dawniejszych, przesadzających w zarzutach, jak i po książkach Rothego i Shewana, z których zwłaszcza druga nie uznaje przeciwnie żadnych trudności. Obaj ci uczeni poszli w obronie za daleko i rezultaty ich wymagały bezstronnej oceny, nie dyktowanej z góry ogólnem stanowiskiem w kwestyi Homerowej.
Pokazało mi się dalej w ciągu zajmowania się Doloneją – ku niemałemu memu zdziwieniu –, że pewnych rzeczy w Dolonei nie zaobserwowano dotąd. Było to dla mnie prawdziwą niespodzianką, bo przystępując do studyum Dolonei byłem przekonany, że po bogatej literaturze do Dolonei ze 100 lat zaobserwowano już w tej pieśni wszystko, co jest do zaobserwowania. Stwierdziłem tu in praxi, że problemy w Homerze będą jeszcze na długie lata kopalnią niewyczerpaną.
Ale nietylko w sprawie Dolonei jest zadaniem nauki przedewszystkiem dążyć do poznania rzeczywistego stanu rzeczy. I co do innych partyi Iliady i Odyssei pierwszym naszym obowiązkiem jest podobna nieuprzedzona analiza i rewizya dotychczasowych rezultatów. Nowsze badania nad techniką poetyczną Homera zdążają do tego samego celu. Sprawy nie należy stawiać tak: próbujmy wykazać jednolitość poematu, albo próbujmy wykazać, że tej jednolitości nie ma. Takie stawianie kwestyi nosi w sobie z góry zarodek poronienia. Zadania nasze brzmią: jak się ma rzecz przy bezstronnem rozważaniu z trudnościami w Β? Jak z trudnościami w Ψ i Ω?[7] Przy tych i innych partyach należy wszystkie pro i contra zważyć na szali bez uprzedzenia, a wtedy nadejdzie czas, że o każdej z nich i o wszystkich razem będzie można wydać ostateczny sąd. Dojrzały owoc spadnie z drzewa sam.




  1. Sprzeczności takie znajdujemy nawet u poetów najnowszych. Wyspiański w Achilleidzie każe Achillesowi rozmyślać nad Skamandrem (scena 14); w jednej z późniejszych scen rozmyślanie to zamienia się na rozmyślanie nad morzem. Tad. Sinko (Antyk Wyspiańskiego, Kraków 1916, str. 236 uw.) tłómaczy to trafnie zmianą pierwotnego planu w ciągu pisania. Sprzeczności u Wyspiańskiego nie mogą być jednak analogiami do Homera, ho Wyspiański w wielu swych utworach nie dba o konsekwencyę szczegółów.
  2. Z tego założenia wychodząc, W. Witte (Studien zu Homer. pr. Frankfurt n. 0. 1908) dochodzi do wniosku, że Doloneja jest dziełem dwu poetów. Jądrem jest opis właściwej wyprawy Dolona (ww. 299-510). Inny, lichy poeta dokomponował pierwszą połowę i koniec pieśni (1-298 i 511 do końca). Argumenty, na których się Witte opiera, są niewystarczające (rozwlekłość w partyi początkowej i końcowej i różnica w słownictwie). Dziwić musi, że Witte doszedł do tego rezultatu, skoro sam wykazuje różne parallele między grecką a trojańską połową pieśni. Zdanie jego odrzucił i Wilamowitz (Über das Θ der Ilias, str. 400), uznając zresztą bystrość autora. Trafnem jest w pracy Wittego odczucie, o ile część pierwsza jest słabsza od drugiej.
  3. Podniósł to dobrze i Bethe (Homer I, str. 128 uw. 5), wykazując rzecz bliżej na wielu szczegółach. Już Lachmann przyjmował, że jeden poeta napisał całe Κ. Parallelizm obu części rozciąga się nawet na szczegóły. Np. Dolon zaczyna w. 319 mowę temi samemi słowy co Dyomedes (w. 220), a kończy ją (w. 326) myślami Nestora (w. 147).
  4. Ładnie to przedstawia Cauer, Grundfragen der Homerkritik, str. 441-3.
  5. Poeta Dolonei nie korzystał też zdaniem Rothego (Die Ilias, str. 245) z pieśni odrębnej o podobnej treści.
  6. W tej drugiej alternatywie co do autorstwa spotykam się z Rothem (Ilias als Dichtung, str. 246).
  7. Już po napisaniu tych uwag spostrzegłem, że w poglądach na metodę badań Homerowych spotykam się z Wilamowitzem. I ten uczony (Über das Θ str. 401) powiada, że przy badaniach Homerowych należy wychodzić od warstw najmłodszych, że konstrukcye a priori nie mają wartości.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Witkowski.