<<< Dane tekstu >>>
Autor Sándor Petőfi
Tytuł Szalony
Pochodzenie Wybór poezyj
Wydawca Wydawnictwo Dzieł Tanich A. Wiślickiego
Data wyd. 1880
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Sabowski
Tytuł orygin. Az őrült
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SZALONY.

.... Co znaczą te hałasy?...
Idźcie ztąd sobie precz!...
Jam zajęty robotą!... robię wielką rzecz!...
Rózgę z promieni słońca pociętych na pasy!...
Tą rózgą ognia będę świat ten cały grzmocił...
Pęknę ze śmiechu, widząc go we łzach!...
Tak jak on śmiał się, gdym ja krwią się pocił..
Ah! ah! ah!

Życie jest śmiechem pustym, albo łzawą strugą,
Aż śmierć zawoła: sza!
I ja też umrzeć mam niedługo,
Bo ludzi zgraja zła
Wypiła wino moje i trucizny wlała...
I potem jeszcze niegodni,
Dla ukrycia swojej zbrodni,
Gdy trucizna mną zachwiała,
Rzucili się na me ciało!...
Oh! pomszczę się na kpach!...
Zerwę się i gryźć zacznę...
Nie! inną zemstę wymyśliłem piękną:
Niech je pożrą i niech pękną...
Ah! ah! ah!

Gdzież to mnie pochowali?... O!... wszak to Afryka!...
Co za szczęśliwy traf!...
Zdarła hyena dzika
Z nad ciała pokład traw,

Ja za ten dobry czyn ją oszukałem!...
Chciała mi odgryźć nogę
I ręce aż do pach,
Ja jej serce moje dałem
I otrułem niem niebogę!...
Ah! ah! ah!

Niech ma naukę!... Zawsze bywa tak
Tym co się dobrem kierują zachceniem...
Bo czem jest człowiek?... Mówię że korzeniem
Kwiatu co głowa dąży w niebios szlak...
To fałsz okrutny!...
Człowiek jest kwiatem, lecz jego korzenie
Jako sok piekła wciągają płomienie...
Mówił mi to filozof... szaleniec wierutny,
Co liście lasu miał za dach
I umarł z głodu, śmiercią srogą...
To głupiec... nie mógł okraść albo zabić kogo?...
Ah! ah! ah!

Ha! śmieję się jak szalony,
Choć właściwsze może łzy...
Co?... jabym płakał na ten świat tak zły?...
Tak często Bóg rozżalony
Z oczu chmur płacze, że świat tak zepsuty...
Skoro łzy spadną na ziemię
Cóż z nich robi ludzkie plemię?...
Porozdeptują je buty
I po wylanych z szczodrotą
Niebios łzach
Cóż zostaje?... brudne błoto!...
Ah! ah! ah!

Niebo, to żołnierz dymisyonowany,
Jasne słońce na piersiach ma za znak zasługi,
Chmury, to jego łachmany...
Tak to u ludzi, po służbie długiej
I rozwianych chwały snach,
Wychodzą ci co wielkie oddali usługi,
Unosząc krzyż zaszczytny i mundur łatany...
Ah! ah! ah!

A słyszeliście jak w języku ludzi
Ptak leśny śpiewa: pipity pelety...
Dźwięki te znaczą: „bójcie się kobiety!"
Kobieta wabi człowieka,
Jak ocean wody rzek,
Po co?... by w niej utonął jako w morzu rzeka...
Piękna, w długie strojna sploty,
Gdyś niebacznie w potrzask wbiegł
Podaje ci truciznę w czarze szczerozłotej...
O! ja piłem z takiej czary!...
Rosy jej kropelka mała
Stokroć większą słodycz miała
Niż całe niebo zmienione w nektary!...
Lecz jej kropelka najmniejsza
Tysiąckroć jest śmiertelniejsza
Niż całe morze przemienione w jad!...
Czy widzieliście wy morze,
Gdy grzbiet jego burza orze
I zasiewa śmierci kwiat?...
Tę burzę czyście widzieli w swych snach
Tego rolnika na bezdennym smugu,
Z ręką na błyskawicy jakoby na pługu?
Ah! ah! ah!

Kiedy owoc dojrzeje, to upada z drzewa...
Świat dojrzał, więc upadku niechaj się spodziewa...
Dobrze! aż do jutra czekam,
Aby widzieć sąd ostatni...
W skałach, do środka ziemi szczelinę wysiekam
I wsypię tam proch armatni,
Zapalę lont
I w jasnych skrach
Poleci świat na straszy sąd..
Ah! ah! ah!...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sándor Petőfi i tłumacza: Władysław Sabowski.