Tajemnicza bomba/8
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemnicza bomba |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 4.3.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Tegoż samego wieczora, gdy Baxter i jego sekretarz z niepokojem oczekiwali swych mebli, w restauracji „Pod Wezuwiuszem“ odbywało się rodzinne przyjęcie. Mister Bernard i jego nowi przyjaciele święcili powrót dzielnego Smolucha. Krążyły liczne kielichy i atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca. Nagle mister Bernard wstał, oświadczając, że pragnie wypowiedzieć kilka słów.
— Młodzi ludzie — rzekł. — Czas skończyć z lekkomyślnością. Musimy myśleć o przyszłości. Ponieważ wyście nie zdradzali do tego zbytniej ochoty, uczyniłem to za was.
Raffles sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej pęk papierów. Brać artystyczna spojrzała nań ze zdziwieniem.
— Najpierw sprawa naszego małego filozofa. Sprzedałem znanemu wydawcy Nelsonowi twój traktat o psychologii etnograficznej. Kontrakt zawarty jest w twoim imieniu. Honorarium autorskie wynosi 400 funtów, nie licząc procentów od sprzedanych egzemplarzy. Przechodzę teraz do autora dramatycznego: Garrick Theatr przyjął pańską sztukę. Oto zaliczka w wysokości 150 funtów sterlingów. Sztuka zostanie wystawiona na wiosnę.
Symfonia naszego przyjaciela Beetovena wydana zostanie przez firmę Hassel i Ska. Otrzymuje pan zaliczki 180 funtów.
Biedni artyści nie wierzyli własnym uszom. Radość ich objawiła się takim wrzaskiem, że właściciel restauracji wylazł z za bufetu, myśląc, że kogoś mordują.
— Panowie — rzekł Raffles — teraz muszę was pożegnać, ponieważ jutro ruszam w dłuższą podróż. Zostawiam zapieczętowaną kopertę, w której po mym odejściu znajdziecie coś ciekawego.
Wypił ostatni kielich i zniknął wraz ze swym sekretarzem.
Natychmiast po jego wyjściu cyganeria rzuciła się, aby otworzyć kopertę. Znaleźli w niej kartę wizytową z następującym dopiskiem:
John C. Raffles prosi swych przyjaciół, aby nie zapomnieli o jego radach.
Następnego ranka Marholm wcześniej przyszedł do biura. Ponieważ mebli jeszcze nie było, połączył się telefonicznie z zakładami dezynfekcyjnymi.
— Tu, Scotland Yard — rzekł — chciałem się dowiedzieć, kiedy otrzymamy z powrotem nasze meble i akta?
— Jakie meble, jakie akta?
— Ależ, panowie — odparł Marholm. — Wczoraj odwiedził nas wasz dyrektor i pod jego pieczą dwa wozy z meblami zawiezione zostały do waszych zakładów.
— Mam wrażenie, że stroi pan sobie z nas żarty — odparł urzędnik zakładów.
W tej chwili wszedł Baxter. Pogodnym wzrokiem powiódł po pustym pokoju.
— Meble muszą nadejść lada chwila — rzekł.
— Nie podzielam pańskiego optymizmu — rzekł Marholm. — Sądzę raczej, że Raffles spełnił w ten sposób swoją obietnicę przedezynfekowania Scotland Yardu.
Baxter załamał ręce. Dał się słyszeć dźwięk dzwonka telefonicznego. Marholm podniósł słuchawkę.
— To zakłady dezynfekcyjne — rzekł, skończywszy rozmowę — dają nam znać, że meble przybyły tam przed piętnastu minutami i pod dwóch godzinach będą z powrotem.
— Nie rozumiem, czemu przybyły tam tak późno, skoro wysłane zostały jeszcze wczoraj?
— Ale za to ja rozumiem — odparł Marholm.
Kiedy po dwóch godzinach meble szczęśliwie zostały wniesione z powrotem, do biurka Baxtera przyczepiona była karteczka.
Spełniłem przyrzeczenie oczyszczenia atmosfery Scotland Yardu. Meble i akta zwracam, zatrzymując jedynie te dokumenty, które dotyczyły mnie osobiście. Pozdrowienia.
John C. Raffles.