Tajemnicza kula/Rozdział XVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemnicza kula |
Wydawca | Wydawnictwo J. Kubickiego |
Data wyd. | 1920 |
Druk | Sp. „Gryf” |
Miejsce wyd. | [Warszawa] |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Tytuł orygin. | Flat 2 |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Ażeby ułatwić sobie pracę, inspektor Trainor zamieszkał w mieszkaniu Nr. 2. Z korytarza wychodziło się do mieszkania służby, zajętego przez Millera. Louba nie miał pokoju gościnnego. Sypialnia jego biegnąca od frontu domu do tyłu, mogła być w razie potrzeby przedzielona składanemi drzwiami. Było też łóżko składane, które wyglądało jak fotel i które mogło być użyte w razie potrzeby. Trainor kazał sobie przygotować jeden z pokoi służby i spędził w domu śmierci dwie noce, mierząc, badając, kalkulując, odtwarzając. Każdy cal dywanu zbadał przez szkło powiększające i wywoływał wszystkie odciski palców.
W niedzielę popołudniu po zaaresztowaniu Franka siedział w rzeźbionem krześle Louby, sortując i czytając papiery, jakie w biurku znaleziono, gdy wrócił jego pomocnik z pękiem fotografij, zrobionych w pokoju i powiększeniami tych rzeczy, które wymagały bliższego zbadania.
— Czy znaleźli coś na połowie arkusza papieru — na tym. z literą „P“? — zapytał Trainor, gdy urzędnik położył fotografje na stół.
— Mały odcisk, bardzo słaby, końca rękawiczki — o, tu — jest. — Wskazał fotografję. — Na lewym rogu, na dole. To skórzana rękawiczka — można doskonale odróżnić. Papier musiał trzymać w dole lewą ręką, gdy pisał.
Trainor potrząsnął głową.
— Oczywiście. To zupełnie bezużyteczne, chyba po to, by udowodnić, że morderca miał rękawiczki, a jak na sobotni wieczór, dziwne byłoby, gdyby nie miał. Jest jeszcze coś?
— Wygląda jakby piszący używał suchego pióra przez kilka linijek, nie zdając sobie sprawy, że nie jest zmaczane w atramencie — rzekł urzędnik. — Łatwo było odbić, bo silnie naciskał, ale słów tych nie można odcyfrować. Te dwa pierwsze jedynie podobne są do słów. Brzmią one: beczka czy blaszanka i mika — na fotografji wypadły wyraźnie, ale inne są niemożliwe do odczytania.
Inspektor przyglądał się fotografjom w milczeniu.
— To mogłoby być napisane wcześniej. Nie pomyślałem, by zapytać się Millera o to. — Zadzwonił i wszedł służący.
— Nie, proszę pana — na biurku nie było popołudniu żadnej kartki papieru. Mr. Louba powiedział mi rano, bym zawsze przygotowywał papier i koperty w biurku i ganił mnie, że ich tam niema. Otworzyłem nową paczkę i napełniłem przedziałki w pół godziny przed powrotem z klubu mr. Louby. Przed przybyciem „Charlie“ kilka razy wchodziłem do pracowni.
— No, tyle jest w sprawie „P“ — rzekł — a skrzynka bronzowa?
Urzędnik wyjął fotografje.
— Odciski palców na sprężynce — Millera —
— Tak, to było nierozsądnie, że pozwoliłem mu jej dotknąć — rzekł Trainor.
— Ale gdzieindziej wyraźne odciski inne — niech pan spojrzy.
Trainor przyglądał się fotografji z żywem zainteresowaniem.
— A tak, bez rękawiczek. Ale czy to może Louby? — Odłożył fotografję. — Ale spójrzmy na tę drugą. — Świecznik?
Urzędnik wyjął dwie fotografję.
— Żadnych śladów, tylko mr. Browna, on podobno znalazł tę broń.
Inspektor wstał.
— Niech pan usiądzie tutaj — rzekł. — Mam wrażenie, że Louba siedział, gdy go zaatakowano i że osoba, która go uderzyła, siedziała czy stała koło biurka. Najwidoczniej uderzenie to było niespodziewane.
Stanął przy małem biurku.
— Niech pan odwróci głowę — proszę patrzeć na kominek — czy może mnie pan widzieć?
— No — widzę rękę sięgającą po świecznik. Ale ja się tego spodziewam... Nie, teraz nie mogę widzieć...
Inspektor Trainor położył na stół świecznik, który podniósł.
— Louba nie spodziewał się uderzenia — przyszło ono z tej strony. — Otworzył drzwi do jadalni. — Prawdopodobnie stąd. Większość ludzi siedzi nieco bokiem przy stole. Głowa jego była zwrócona ku kominkowi. Niech się pan tak usadowi.
Detektyw przeszedł przez dywan. Nagle spuścił rękę na ramię urzędnika, aż ten podskoczył.
— Nie słyszał mnie pan, co? Niechże Miller wejdzie! Miller wszedł do pokoju prawie równocześnie z naciśnięciem dzwonka.
— Miller, czy te drzwi były zamknięte w ową noc morderstwa?
— Nie wiem, sir.
— A od kuchni i pokoi służbowych prowadzi do jadalni dwoje drzwi. Czy były zamknięte?
— Nie, zdaje mi się. Ale tędy nie wszedł nikt, musiałby bowiem minąć doktora Wardena.
— Albo jeśli wszedł służbowem wejściem — rzekł znacząco Trainor. — Naprzykład było zupełnie możliwe, byś ty mógł przejść tak, by cię nikt nie słyszał. Przecież wyszedłeś tędy...
Miller poruszył się i wyglądał niewyraźnie.
— Ja nie powróciłem — to znaczy, gdy drugi raz wyszedłem — rzekł hardo — poszedłem zobaczyć się z moją dziewczynką.
Trainor, który powrócił do krzesła przy biurku, wpatrzył się w niego chłodnemi, przenikliwemi oczyma.
— Kto jest ta dama — jak się nazywa i jej adres.
Miller zawahał się.
— Miss Mary Cardew, 196, Briesty Gardens — rzekł. — Ona jest gospodynią. Będzie jej niemiło, jeśli będzie objęta śledztwem....
— Może ty będziesz się czuł bardziej pewnie, jeśli ona zadowalająco odpowie mi na moje pytania.
Miss Cardew była to ładna dziewczyna, o tak widocznej uczciwości, że Trainor, zanim nie przemówił do niej — interwiew miał miejsce w czystej kuchni w Briesty Gardens — wiedział, że tu nie spotka się z żadnemi wykrętami. Czekała na narzeczonego o jakich 12 yardów od Braymore House. Prosił, by przyszła o dziewiątej.
— Jak długo był z panią?
— Nie więcej ponad minutę — rzekła dziewczyna — byłam zła, że tak długo daje mi czekać, ale mr. Miller był taki przygnębiony, że gniew mój nie trwał długo.
— Więc tylko minutę — jest pani pewna tego?
— Minutę — może dwie — nie dłużej. Śpieszył się, by wrócić.
Detektyw zagryzł usta.
— A gdy powrócił o dziewiątej, był zdenerwowany, czy tak jak zwykle?
— Był nieco zdenerwowany — powiedział mi, że coraz trudniej żyć mu z mr. Loubą i zapytał mnie, czy gotowa jestem wyjść za niego za miesiąc. Kupił rodzaj pensjonatu w Buth i mieliśmy to razem prowadzić.
Trainor powrócił do Braymore House,. by zatopić się w nową teorję. Znów zasypał Millera pytaniami.
— Nie było cię 15 minut — z miss Cardew spędziłeś najwyżej 5 z tych 15. Na pójście i powrót straciłeś ze 3 minuty. Co zrobiłeś przez pozostałe 7?
— Spotkałem służącego z pierwszego piętra i rozmawiałem z nim.
— O czem mówiliście?
— O jednym panu, którego obaj znamy.
Odpowiedź była tak chwiejna, że Trainor gotów był sądzić, że Miller kłamie. Ale rozczarował się. Służący potwierdził to zeznanie.
Miller oszczędzał przez te 14 lat, jakie przesłużył u Louby. Ludzie, którzy przyjeżdżali do niego z wizytą, dawali Millerowi grube napiwki, a pensja jego była także duża. Niezawahawszy się wyjął swą książeczkę i Trainor przeglądnął ją. Była zachowana równowaga — żadna wielka suma nie wpłacana równocześnie — widoczny był bezustanny napływ mniejszych sum.
— Hm — rzekł Trainor, gdy skończył przeglądać.
Zaniepokojone oczy służącego wlepione były w Trainora cały czas, gdy badał książeczkę. Gdy została mu zwrócona, widocznie ulżyło mu się.
— Zaaresztowano mr. Leamingtona, sir? — zapytał.
Trainor skinął.
— Nie widzę, jakby on to mógł uczynić.
— Zeszłej nocy był w tym pokoju — sam sobie drogę utorował — rzekł Trainor, a brwi Millera podniosły się
— Tutaj? Jakże mógł wejść?
— Przez okno — wyważono je z zewnątrz.
Ale mówiąc to, detektyw wiedział, że najdokładniejsze badanie nie wykazało najdrobniejszych nawet znaków wyłamania okna siłą.
Miller potrząsnął głową stanowczo.
— To być nie mogło — rzekł. — Owej nocy mówiłem to urzędnikowi, prawda? Okna były zaśrubowane — dwie zakrętki, które były przymocowane do dolnej ramy.
Trainor wydał okrzyk zniecierpliwienia.
— Nie mówił mi pan o tem! Widziałem na dolnej ramie rygiel, który łatwo było wyważyć.
Miller poprowadził ich do sypialni i pokazał dwie małe dziury w ramie. Trainor zapalił światło i oświecił ramę. Dziury były bardzo małe i łatwo mogły zostać niespostrzeżone, szczególnie, gdy przyjęło się za fakt, że jedynem zamknięciem jest rygiel.
— Sam je wśrubowałem i zamykałem tuż przed przyjściem mr. Louby — jak zawsze. Zawsze zamykałem okna, przed jego przyjściem, ale zaśrubowywałem tylko na noc. Tego dnia uczyniłem to wcześniej, gdy się kąpał — tuż przed przyjściem „Charlie“. Noc była mglista, więc zakręciłem specjalnie dobrze, gdyż takie noce to noce włamywaczy.
Przeszukanie pokoju nie wykazało zakrętek, aż Trainor odsunął kapę pokrywającą łóżko poplamione krwią. Tam, na jedwabnych osłonach leżały śrubki.
— To musiało być pod ciałem — rzekł Trainor. — Nie zauważył ich pan?
— Nie — odrzekł urzędnik — było krótkie spięcie tuż przed usunięciem go i musieliśmy tę pracę wykonać przy świecach.
Inspektor zaniósł śruby do drugiego pokoju i położył je na arkuszu papieru. Były bardzo cienkie — nie większe cd szydeł, po jednej stronie mając obrączki z bronzu.
— Na tem nie będzie śladów — rzekł. — Czy miałeś rękawiczki, Miller, wychodząc owej nocy?
— Tak, sir.
— Przynieś je..
Rękawiczki były z gruboziarnistej skóry.
— Byłoby trudno schować komuś te zakrętki — chyba, że był dobrze obeznany ze szczegółami mieszkania, czyż nie?
— No tak, niełatwo je spostrzec. Sam mr. Louba zapominał o tem. Kilka lat temu mieliśmy przez to trochę kłopotu. Mr. Louba chciał wypuścić kogoś szybko z mieszkania, a ja tak zaśrubowałem, że nie mógł odkręcić. To była noc podobna do owej nocy...
— Była to kobieta?
— Tak, sir, przyjaciółka jego. Nie wiem dobrze, kto to był — chciał, by wyszła jak najprędzej.
Miller nie przypominał sobie żadnych szczegółów, tylko ten, że Louba zdrapał sobie skórę przy odkręcaniu śrub. Kobiety nie widział — była to droga przyjaciółka mr. Louby. Miała własny klucz i przychodziła zwykle, gdy Millera nie było i zwykle Louba wypuszczał ją sam przez wyjście służbowe.
— Ona jest jedyną osobą, o jaką mr. Louba dbał kiedykolwiek. Pokazywał jej wszystkie swe jedwabie i rzeźby. Wiedziałem zawsze, kiedy ma przyjść, gdyż wtedy porozkładane były te obce materje. Zdaje się, interesowała się ona Wschodem. To było ostatni raz, gdy się dowiedziałem coś o niej — ta noc, gdy nie mógł otworzyć okna, Była z tem cała historja, bo zadzwonił alarm, ale mr. Louba musiał jej powiedzieć, by obeszła za tył domu, by portjer jej nie widział.
— Czy mr. Louba miał dużo przyjaciółek?
— Dosyć — odrzekł lakonicznie Miller.
Trainor przyglądał się śrubom.
— Czy „Charlie“ będzie wiedział coś o tem? — zapytał
— Być może. Mam wrażenie, że on tu był kiedyś przedtem i w myślach złączyłem go z historją, jaką panu opowiedziałem. To dziwne, że tak czynię, bo go sobie dobrze nie przypominam.
— Te rzeczy, których me możesz sobie przypomnieć, mogłyby wypełnić bibliotekę! — rzekł zirytowany Trainor.